W budżecie na przyszły rok nie ma pieniędzy na podwyżki dla nauczycieli. A miało być po 10 proc. na głowę. Związkowcy już wiedzą, że będą musieli odpuścić. W negocjacjach płacowych, które odbyły się z oświatowymi związkami zawodowymi podczas strajków pod koniec 2008 r.,  rząd przyznał nauczycielom dwie podwyżki z budżetu na 2009 r. (5 proc. od stycznia i drugie 5 proc. od września) i obiecał to samo w 2010 r.
Nikt wówczas nie myślał o kryzysie. Jednak prowadzący negocjacje minister Boni wpisał do porozumienia warunek: "W połowie 2009 roku powinny się odbyć rozmowy", w których rząd i związki ocenią, jak podwyżki mają się do "tempa wzrostu gospodarczego i sytuacji budżetowej państwa". Wygląda na to, że rząd wykorzysta zapisaną w porozumieniach furtkę awaryjną.
W przyjętych 15.06. wstępnych założeniach budżetu na przyszły rok rząd prognozuje 0,5 % wzrost PKB. Przewiduje się wzrost płac w budżetówce na 1 proc. (średnio w roku), co przy 1-proc. inflacji oznacza, że wynagrodzenia w tym sektorze realnie nie drgną nawet o złotówkę. Nie wiadomo, czy prognoza ta dotyczyć ma także nauczycieli.
 
Źródło: Gazeta Wyborcza, 17.06.2009 r.