Reforma edukacji zwiększyła liczbę tzw. wędrownych nauczycieli - czyli pedagogów, którzy aby zrealizować pensum muszą być zatrudnieni w kilku szkołach. Bardzo często są to nauczyciele przedmiotów artystycznych, dla których w jednej szkole nie ma wystarczającej liczby godzin. Wiąże się z tym pewna potencjalna korzyść - w każdej z placówek mogą otrzymać świadczenia z zakładowego funduszu świadczeń socjalnych.

 

Kwota w ustawie budżetowej

Aby wyliczyć kwotę odpisu na ZFŚS, bierze się pod uwagę planowaną w danym roku kalendarzowym liczbę nauczycieli zatrudnionych w pełnym i niepełnym wymiarze zajęć - po przeliczeniu na pełny wymiar zajęć - skorygowaną w końcu roku do faktycznej przeciętnej liczby zatrudnionych nauczycieli. Mnoży się ją przez 110 proc. kwoty bazowej, o której mowa w ustawie budżetowej, obowiązującej w dniu 1 stycznia danego roku. W 2021 r. do ustalania odpisu na zakładowy fundusz świadczeń socjalnych dla nauczycieli stosuje się kwotę bazową obowiązującą w dniu 1 stycznia 2018 r., czyli kwotę 2.752,92 zł.

Pracownik niepedagogiczny lub nauczyciel zatrudniony w kilku szkołach jednocześnie może korzystać w każdej z tych placówek ze świadczeń finansowanych z funduszu. Odpisu dokonuje się też na każdego pracownika oraz byłego pracownika szkoły, będącego emerytem bądź rencistą. Wszystko to niezależnie od liczby zawartych przez pracownika stosunków pracy w innych placówkach oświatowych. Nauczyciel lub pracownik niepedagogiczny może korzystać z funduszu w kilku szkołach z tym, że nie ma gwarancji, że świadczenie otrzyma, bo są one fakultatywne.  Wynika to najczęściej z kryteriów określonych w regulaminie funduszu działającego w danej szkole. Rodzi to jednak często spory, bo część nauczycieli uważa, że podział świadczeń nie jest sprawiedliwy, zwłaszcza gdy ktoś korzysta z nich w każdej w szkole.

Czytaj w LEX: Zakładowy fundusz świadczeń socjalnych w szkołach publicznych prowadzonych przez jednostki samorządu terytorialnego i organy administracji rządowej >

 

 

Problem nie tylko w oświacie, ale tam bardziej widoczny

Prawnicy zwracają uwagę, że to wynik luki w ustawie o zakładowym funduszu świadczeń socjalnych. Nie pozwala ona na uzależnienie wysokości świadczenia wypłacanego z ZFŚS od wymiaru czasu pracy.

- Problem bierze się stąd, że udzielając świadczeń funduszu socjalnego, pracodawca musi kierować się tzw. kryterium socjalnym, a nie jakimkolwiek innym. Zgodnie bowiem z art. 8 ust. 1 ustawy o zakładowym funduszu świadczeń socjalnych, przyznawanie ulgowych usług i świadczeń oraz wysokość dopłat z Funduszu uzależnia się od sytuacji życiowej, rodzinnej i materialnej osoby uprawnionej do korzystania z Funduszu – tłumaczy radca prawny Magdalena Januszewska, specjalizująca się w prawie pracy, ubezpieczeń i zabezpieczenia społecznego.

Zobacz procedurę w LEX: Określanie osób uprawnionych do pobierania świadczeń z ZFŚS >

Jak mówi mec. Januszewska, pracodawca nie może więc uzależnić prawa ani wysokości świadczenia od wymiaru czasu pracy, w jakim jest u niego zatrudniony pracownik. - Kryterium wymiaru czasu pracy nie może znaleźć się w regulaminie zakładowego funduszu obowiązującym u pracodawcy. Wymiar czasu pracy, w którym pracownik jest zatrudniony, nie ma bowiem charakteru socjalnego. A środki z funduszu winny być rozdysponowane tylko i wyłącznie według kryterium socjalnego, a nie jakiegokolwiek innego. Takie stanowisko jest widoczne w orzecznictwie. Np. w wyroku Sądu Apelacyjnego w Łodzi z dnia 20 listopada 2015 r. III AUa 216/15 stwierdzono, że uzależnienie wysokości świadczenia od wymiaru czasu pracy nie pozostaje w relacji do art. 8 ust. 1 ustawy o z.f.ś.s. – podkreśla mec. Magdalena Januszewska.

Czytaj w LEX: Udzielanie nauczycielom świadczeń urlopowych oraz finansowanie "wczasów pod gruszą" z ZFŚS >

 

Świadczenie w każdej szkole

W efekcie niepełnoetatowcy, w tym przypadku nauczyciele pracujący w kilku szkołach – a jak dowiedzieliśmy się, rekordziści są zatrudnieni nawet w sześciu – otrzymują świadczenia z funduszu (wczasy pod gruszą, zapomogę losową czy paczki świąteczne dla dziecka) w każdym zakładzie pracy, czyli w każdej ze szkół, w której są zatrudnieni. Tak więc nauczyciel pracujący na pełen etat w jednej szkole otrzyma tylko jedno świadczenie z ZFŚS, podczas gdy jego kolega pracujący w kilku – otrzyma świadczenie w każdej i to w pełnej wysokości.

- Ustawodawca nie przewidział mechanizmu powiązania wypłat z ZFŚS ze źródłem jego finansowania. Zgodnie z art. 5 ust. 1 ustawy o zakładowym funduszu świadczeń socjalnych, fundusz tworzy się z corocznego odpisu podstawowego, naliczanego w stosunku do przeciętnej liczby zatrudnionych. Liczbę zatrudnionych natomiast ustala się po przeliczeniu na pełny wymiar czasu pracy. Oznacza to, że  niepełnoetatowcy niezależnie od tego, ile włożą do funduszu u każdego pracodawcy, dostaną świadczenie w pełnej wysokości – mówi Tomasz Klemt, radca prawny, właściciel kancelarii prawnej. I dodaje: - Ten problem nie pojawia się zbyt często, ale widać go jak w soczewce na przykładzie nauczycieli, którzy szczególnie po reformie oświaty zostali zmuszeni do pracy w kilku placówkach oświatowych. 

Sprawdź w LEX: Jak ustalić odpis na ZFŚS na pracownika niepedagogicznego, który w trakcie roku przeszedł na emeryturę?  > 

W opinii mec. Klemta, w tym przypadku mamy do czynienia z dyskryminacją, której nie przewidział ustawodawca. Osoba pracująca w pełnym wymiarze czasu pracy w jednym zakładzie jest bowiem w znacznie gorszej sytuacji od osoby pracującej u kilku pracodawców. Ostatecznie wsparcie dla takiej osoby jest dużo mniejsze, gdyż podlega rozdzieleniu na wszystkie osoby, niezależnie od ich odpisu na ZFŚS. – To jest na pewno kwestia pożądanej interwencji legislacyjnej – podkreśla. Według niego, pracodawca powinien móc wypłacać świadczenia w zależności od wymiaru czasu pracy danego pracownika w zakładzie pracy. - Dziś jedynym kryterium jest sytuacja życiowa, rodzina i materialna osoby uprawnionej, co niestety powoduje uzasadnione poczucie niesprawiedliwości – zauważa mec. Tomasz Klemt.

Sprawdź w LEX: Czy w szkole mogą funkcjonować dwa regulaminy socjalne? >

 

To fundusz solidarnościowy

Krzysztof Baszczyński, wiceprezes Związku Nauczycielstwa Polskiego podkreśla, że faktycznie zdarza się, że nauczyciele krytykują obecne zasady. Część z nich uważa, że jeżeli są w szkole zatrudnieni na pełen etat i wnoszą 100 proc. odpisu na fundusz, to powinni też otrzymywać wyższe świadczenia. - Zapominają jednak, że ten fundusz z założenia miał mieć charakter solidarnościowy, a co za tym idzie, to, że ktoś wnosi mniej, nie oznacza z tego tytułu powinien mieć mniejsza pomoc - zauważa.

Sprawdź w LEX: Czy nauczyciel przebywający cały rok na urlopie bezpłatnym ma prawo do korzystania z ZFŚS? >

W przypadku nauczycieli zasady mają wkrótce ulec zmianie - zapowiedział to resort edukacji w konsultowanych już założeniach zmian w Karcie Nauczyciela. MEiN chce ujednolicenia zasad, odpis będzie wtedy wynosił 37,5 proc. przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w gospodarce narodowej. - Oznacza to, że kwota odpisu mocno zmaleje, zlikwidowany zostanie też odpis na fundusz emerytów (5 proc.). Moim zdaniem to zmiana na gorsze, bo nauczyciele stracą prawa do części świadczeń - uważa wiceprezes ZNP.