Sprawa dotyczy petycji, którą w listopadzie 2009 roku ówcześni uczniowie klasy maturalnej XIV LO we Wrocławiu (obecnie studenci warszawskich uczelni) złożyli dyrektorowi szkoły z prośbą o usunięcie symboli religijnych z terenu placówki. Nawiązali do wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który uznał, że umieszczenie symboli religijnych jest naruszeniem wolności sumienia gwarantowanej przez Europejską Konwencję Praw Człowieka.
W szkole odbyła się debata na ten temat, ale symbole religijne pozostały na swoich miejscach. Natomiast były minister edukacji, obecny europoseł z okręgu wrocławskiego prof. Ryszard Legutko w publicznych wypowiedziach nazwał uczniów "rozpuszczonymi smarkaczami", a ich działania "typową szczeniacką zadymą". Mówił też o "rozwydrzonych i rozpuszczonych przez rodziców smarkaczach".
Dwoje uczniów uznało, że doszło do naruszenia ich dóbr osobistych: dobrego imienia oraz godności osobistej poprzez publiczne określenie ich mianem "smarkaczy" oraz "szczeniaków", i pozwało Legutkę do sądu. W pozwie domagają się przeprosin na łamach dwóch gazet, w których europoseł wypowiadał się na ich temat, oraz wpłaty 5 tys. zł na cele społeczne.
Początkowo europoseł zasłaniał się immunitetem, ale zdaniem sądu jego wypowiedzi nie mieściły się w zakresie sprawowania przez niego funkcji europosła. Legutko stawił się więc w listopadzie ub. roku przed sądem i wyjaśnił, że był oburzony sprawą petycji, o której dowiedział się od dziennikarza. Działanie licealistów nazwał agresywnym, arbitralnym i bezprawnym.
"Dotyczyło to bardzo agresywnego zachowania, ponieważ nie chodziło o wypowiedź, a o działanie. Sprawa obecności krzyży w szkołach jest uregulowana rozporządzeniem MEN, więc było to działanie sprzeczne z prawem. Ponadto wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w sprawie Lautsi przeciwko Włochom, na który powoływali się licealiści, dotyczył kraju z innym systemem prawnym" - wyjaśniał pozwany europoseł.
Pytany, czy uważa wypowiedziane przez siebie słowa za dopuszczalne w debacie publicznej Legutko wyjaśnił, iż "nie jest to sprawa debaty publicznej, to jest kwestia dotycząca oceny pewnych działań". Jego zdaniem, licealiści nie uczestniczyli w debacie publicznej. "Działanie zmierzające do usunięcia krzyża w formie petycji nie jest debatą" - wyjaśnił.
"Uważaliśmy, że symbole światopoglądowe w szkole naruszają zasadę neutralności państwa" - mówił przed sądem na poprzedniej rozprawie jeden z autorów petycji Tomasz Chabinka. Jak wyjaśnił, słowa Legutki sprawiły mu przykrość, ponieważ uważał go za wybitną postać. "Uznałem je za stwierdzenie, że nie mamy prawa do zabierania głosu w tej sprawie, tylko wyrażone w formie obraźliwej i wykraczającej poza normę" - powiedział. Podobne zdanie wyraziła w czwartek Zuzanna Niemier. Jak podkreśliła, najbardziej uraził ją fakt, iż osoba, która nic o niej nie wie, wypowiada się o niej i jej rodzinie, z którą jest bardzo związana, w sposób lekceważący.
W wystąpieniu końcowym reprezentująca powodów pro bono mec. Anna-Maria Niżankowska-Horodecka podnosiła, że uczniowie nie dali europosłowi żadnego powodu do tak ostrego ataku ad personam. Ich petycja nie była obraźliwa ani spowodowana złymi emocjami, lecz była uprzejmą prośbą uczniów, którzy nie byli osobami publicznymi – wskazywała pełnomocniczka. Podnosiła także, że pozwany atakował personalnie autorów petycji, aby ich zdeprecjonować, i że zachował się w sposób, który nie przystoi nauczycielowi akademickiemu.
Z kolei reprezentujący pozwanego europosła mec. Andrzej Kubas wskazywał, że licealiści po informacjach medialnych o złożonej przez nich petycji stali się - podobnie jak celebryci – przedmiotem publicznego zainteresowania, musieli więc zdawać sobie sprawę, że ich działanie wywoła różne reakcje. Stali się osobami publicznymi w życiu politycznym – podkreślał adwokat - a w dyskursie politycznym wypowiedzi są ostre. Dlatego pełnomocnik wnosił o oddalenie powództwa.
Sąd odroczył ogłoszenie wyroku do 17 kwietnia. Sprawa jest objęta Programem Spraw Precedensowych Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. (PAP)