- To jest dramat. Oboje z żoną pracujemy od godz. 8, dziecko zaczyna zajęcia o godz. 13. Nie mamy innego wyjścia, jak przywieźć je rano do świetlicy, gdzie czeka pół dnia na lekcje. A po południu my czekamy kilka godzin na dziecko. Cały dzień zdezorganizowany, dziecko zmęczone po całym dniu w szkole - mówi zdenerwowany ojciec pięciolatka, od września ucznia jednej z radomskich podstawówek. 

Jak wynika z artykułu, do takich sytuacji dochodzi w kilku radomskich podstawówkach. Na liczbę godzin, którą dzieci spędzają w szkole, negatywnie wpłynęła nowelizacja dotycząca nauczania religii. Przepis zakazujący wliczania religii do pięciu godzin podstawy programowej wydłużył o godzinę pierwszą i drugą zmianę. Jednak główny problem stanowi brak sal i duża liczba dzieci. 
- W zeszłym roku mieliśmy pięć oddziałów zerówkowych, w tym mamy sześć, a tylko trzy sale. Nie mamy innego wyjścia: jedna grupa kończy, dopiero druga może zacząć. Dobrze, że udało nam się jedną z sal lekcyjnych zaadaptować na potrzeby świetlicy dla zerówkowiczów - mówi Bogusz Florczak, dyrektor szkoły. Więcej>>