Proceder trwa od lat. Dyrektorki dostają od firm-pośredników pieniądze za tzw. nadzór, czyli coś, co i tak powinny wykonywać w ramach swoich obowiązków. Przedszkolne intendentki są wynagradzane za zbieranie pieniędzy od rodziców, choć to należy do ich obowiązków. W przedszkolu na warszawskim Ursynowie dyrektorka dorabiała w ten sposób 4,8 tys. zł miesięcznie.
- W publicznym przedszkolu należy wymagać więcej przejrzystości. Trzeba zastanowić się nad wprowadzeniem jawnych konkursów na organizowanie zajęć dodatkowych albo wyeliminować pośredników w ogóle i zatrudniać instruktorów bezpośrednio, np. na umowy-zlecenia - twierdz Grażyna Czubak z programu przeciwdziałania korupcji Fundacji Batorego. - Rodzice powinni mieć też wgląd do umów podpisanych z takimi agencjami.
Urzędnicy informują, że rodzice mają prawo sprawdzać te umowy i pytać o prowizje pośredników i ile pieniędzy dostają instruktorzy.
Gazeta Wyborcza, 29 września 2009 r., Wojciech Karpieszuk








