Gazeta cytuje treść pisemnej skargi matematyczki na zachowanie klasy 1 ZA: "W dniu dzisiejszym prowadzenie lekcji uniemożliwili mi trzej uczniowie. Oglądali coś na ekranie komórki, wulgarnie komentując. Uczeń M. wybuchał głośnym śmiechem, wołając: 'Ale się zj...łem'. Uczeń B. stał przy ławce kolegów, nie reagując na moje prośby, aby zajął swoje miejsce. Poprosiłam go do tablicy, aby rozwiązał zadanie. Nie wiedział jak, więc postawiłam mu ocenę niedostateczną. Wtedy narysował na całą tablicę członka, stwierdzając, że to dla mnie na święta. Wtedy uczeń M. spytał B., czy pozwoli, żeby ta stara k... wpisywała mu jedynki."
Jak opowiada nauczycielka, to nie był pierwszy tego rodzaju wybryk tego ucznia. Przyznaje, że nerwy jej puściły i krzyknęła: "Nie pozwolę, żeby taki gnój mi ubliżał". Uczeń twierdzi zaś, że nauczycielka go uderzyła. Nie potwierdzają tego jednak wersje świadków. 
Dyrektor szkoły zdecydował jednak, że matematyczka powinna stanąć przed rzecznikiem dyscyplinarnym. 
- Skoro jest podejrzenie o pobicie ucznia, jako dyrektor szkoły nie mogłem inaczej zareagować - tłumaczy. Uczniowie nie ponieśli żadnych konsekwencji, obecnie nie uczą się w placówce, bo nie zdali do następnej klasy. 
Kuratorium umorzyło sprawę przeciwko nauczycielce stwierdzając, że "nie można wykluczyć, że sformułowany przez ucznia zarzut był formą obrony przed konsekwencjami jego skrajnie negatywnego zachowania". Obecnie matematyczka przebywa na urlopie dla poratowania zdrowia i deklaruje, że nie wróci do pracy w tej szkole. Więcej>>