Zaledwie kilka procent polskich szkół będzie w nowym roku szkolnym korzystać z e-dzienników - szacują przedstawiciele firm dostarczających tego typu oprogramowanie. Możliwość prowadzenia dzienników elektronicznych daje nowelizacja rozporządzenia resortu edukacji w sprawie sposobu prowadzenia dokumentacji szkolnej, która weszła w życie z początkiem sierpnia.
Elektroniczne dzienniki nie są żadną nowością ale, według danych resortu oświaty, w poprzednim roku szkolnym, funkcjonowały jedynie w 0,3 proc. placówek. Zmiana przepisów miała sprawić, że e-dzienniki miały się stać produktem używanym masowo. Tak się jednak nie stanie, przynajmniej w rozpoczynającym się wkrótce roku szkolnym. – Myślę, że kluczową sprawą jest czynnik ludzki. Kadra nauczycielska jest przyzwyczajona do korzystania z papierowych dzienników. Boi się, że elektroniczne dzienniki oznaczają dodatkową pracę związaną z wprowadzaniem danych – tłumaczy Marcin Kempka, dyrektor generalny firmy Librus, lidera na rynku e-dzienników.
Problemem są również ograniczenia techniczne. – Żeby system działał właściwie w każdej klasie powinien stać komputer podłączony do internetu, żeby nauczyciel na bieżąco mógł wprowadzać dane do e- dziennika – mówi Władysław Brzozowski, nauczyciel z Zespołu Szkół Ponadgimazjalnych nr 10 w Łodzi, który stworzył tego typu aplikację z powodzeniem działającą w ok. 30 szkołach.
Przedstawiciele firm produkujących e-dzienniki przyznają jednak, że zmiana przepisów spowodowała znaczny wzrost liczy zamówień. Ich zdaniem w tym roku szkolnym e-dzienniki będą funkcjonowały w 3-4 proc. placówek, na ponad 30 tys. placówek. Ale w zdecydowanej większości szkół e-dzienniki będą używane równolegle z papierowymi. Mało, która szkoła zdecyduje się na wycofanie tradycyjnych dzienników.
 
Źródło: Rzeczpospolita, 19.08.2009 r.