Nie znają polskiego, więc uznaje się ich za niepełnosprawnych. Co piąty uczeń w Polsce pochodzenia romskiego chodzi do szkoły specjalnej.
- To praktyki rodem z totalitaryzmu - oburza się Roman Kwiatkowski, prezes Stowarzyszenia Romów w Polsce. - Romowie w większości są bardzo ortodoksyjni, w domu rozmawiają tylko po romsku, nie posyłają dzieci do przedszkoli, gdzie dziecko najlepiej uczy się języka. Wśród społeczności romskiej panuje przekonanie, że to szkoła powinna nauczyć dzieci polskiego. Oni zaś muszą kultywować romskie tradycje.
Według poznańskiej fundacji Bahtałe Roma (Szczęśliwi Cyganie) w Poznaniu do szkół chodzi ok. 150 romskich dzieci. Co najmniej połowa z nich nie rozumie, co mówią nauczyciele.
Tadeusz Paleczny z Uniwersytetu Jagiellońskiego, socjolog badający społeczność romską, uważa wręcz, że to problem w całym kraju. - Około 80 proc. romskich dzieci jest wykluczonych, bo nie zna polskiego. Szkoły nie organizują dla nich dodatkowych lekcji językowych ani zajęć wyrównawczych. By pozbyć się problemu, kierują do poradni psychologicznych, które wysyłają je do szkół specjalnych.
- Nie rozumiem, jak to możliwe, by zdrowe dziecko wysłać do szkoły specjalnej? Ale dane pokazują, że w niektórych regionach faktycznie tak się może dziać - mówi Małgorzata Rybarczyk z Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej nr 4 w Poznaniu.
Jak podaje Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, w 2010 r. do szkół chodziło 2829 dzieci romskich. Z tego 580 - ok. 20 proc - do specjalnych. W województwie opolskim na 202 uczniów pochodzenia romskiego aż 75 uczy się w szkołach specjalnych (ok. 37 proc.). W Małopolsce - 32 proc. Dla porównania - dla wszystkich polskich uczniów wskaźnik wynosi 2,8 proc.
- To skazuje kolejne pokolenia Romów na niebyt i nieedukację – mówi prezes Kwiatkowski. Jego zdaniem dzieci powinny chodzić do normalnych klas i mieć zajęcia wyrównawcze. Ich organizacją powinny się zająć samorządy i szkoły a po pieniądze mogą występować do MSWiA.
Stowarzyszenie skończyło właśnie badania na ten temat. Razem z naukowcami Uniwersytetu Jagiellońskiego przebadali grupę dzieci romskich ze szkół specjalnych. Projekt sfinansowała Fundacja Batorego. - Posługiwaliśmy się testami obrazkowymi, a nie językowymi, jak to zwykle robią poradnie. Opracowujemy wyniki, ale już możemy powiedzieć, że część przebadanych dzieci nie wykazała żadnej niepełnosprawności intelektualnej - mówi Małgorzata Kołaczek, która pracuje przy projekcie.
Źródło: Gazeta Wyborcza, 14.07.2011 r.
Według poznańskiej fundacji Bahtałe Roma (Szczęśliwi Cyganie) w Poznaniu do szkół chodzi ok. 150 romskich dzieci. Co najmniej połowa z nich nie rozumie, co mówią nauczyciele.
Tadeusz Paleczny z Uniwersytetu Jagiellońskiego, socjolog badający społeczność romską, uważa wręcz, że to problem w całym kraju. - Około 80 proc. romskich dzieci jest wykluczonych, bo nie zna polskiego. Szkoły nie organizują dla nich dodatkowych lekcji językowych ani zajęć wyrównawczych. By pozbyć się problemu, kierują do poradni psychologicznych, które wysyłają je do szkół specjalnych.
- Nie rozumiem, jak to możliwe, by zdrowe dziecko wysłać do szkoły specjalnej? Ale dane pokazują, że w niektórych regionach faktycznie tak się może dziać - mówi Małgorzata Rybarczyk z Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej nr 4 w Poznaniu.
Jak podaje Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, w 2010 r. do szkół chodziło 2829 dzieci romskich. Z tego 580 - ok. 20 proc - do specjalnych. W województwie opolskim na 202 uczniów pochodzenia romskiego aż 75 uczy się w szkołach specjalnych (ok. 37 proc.). W Małopolsce - 32 proc. Dla porównania - dla wszystkich polskich uczniów wskaźnik wynosi 2,8 proc.
- To skazuje kolejne pokolenia Romów na niebyt i nieedukację – mówi prezes Kwiatkowski. Jego zdaniem dzieci powinny chodzić do normalnych klas i mieć zajęcia wyrównawcze. Ich organizacją powinny się zająć samorządy i szkoły a po pieniądze mogą występować do MSWiA.
Stowarzyszenie skończyło właśnie badania na ten temat. Razem z naukowcami Uniwersytetu Jagiellońskiego przebadali grupę dzieci romskich ze szkół specjalnych. Projekt sfinansowała Fundacja Batorego. - Posługiwaliśmy się testami obrazkowymi, a nie językowymi, jak to zwykle robią poradnie. Opracowujemy wyniki, ale już możemy powiedzieć, że część przebadanych dzieci nie wykazała żadnej niepełnosprawności intelektualnej - mówi Małgorzata Kołaczek, która pracuje przy projekcie.
Źródło: Gazeta Wyborcza, 14.07.2011 r.