Jako sześciolatka do szkoły poszła Krysia. Dziewczynka uczy się w szkole podstawowej w Białobrzegach (woj. mazowieckie). Na pytanie, czy lubi chodzić do szkoły, odpowiada krótko: – Lubię. Mam tam koleżanki i kolegów. Jej najlepszą przyjaciółką jest Agnieszka. W ławce razem nie siedzą, ale chodzą do jednej klasy.
Co Krysi podoba się w szkole najbardziej? – Że można rysować – mówi. – Mogłabym rysować na okrągło – dodaje z uśmiechem. A co lubi rysować? – Wszystko, ale najbardziej rodzinę. Lubię też zwierzątka – opowiada. Plastyka jest dla niej ważna również po lekcjach. Mówi, że właśnie to lubi najbardziej robić w wolnych chwilach. Poza tym lubi czytać, najchętniej wierszyki, ale nie za bardzo lubi się ich uczyć na pamięć. Liczyć też umie, ale zdecydowanie jednak woli rysowanie. Pochłania ją do tego stopnia, że właśnie z nim wiąże swoją przyszłość. – Chcę zostać malarką – kwituje.
Krysia przyznaje, że zarówno w szkole, jak i w domu bawi się coraz mniej. Nawet na świetlicy bawi się mało. – Na świetlicy jest nudno. Poza tym ja na zabawę nie mam czasu – podkreśla. Po powrocie do domu robi sobie przerwę, a później siada do lekcji. – Lubię odrabiać lekcje, najbardziej wtedy, gdy można coś narysować – dodaje. Kilka dni po rozpoczęciu roku szkolnego dziewczynka rozchorowała się, zapewniała jednak, że zamiast leżeć w łóżku wolałaby być w szkole.
Dlaczego rodzice Krysi zdecydowali się na I klasę? – Krysia jest bardzo ciekawa świata, otwarta na ludzi. Nie boi się nowego otoczenia, chętnie się integruje. Nie miałam więc obaw, że sobie nie poradzi, że nie będzie umiała się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Poza tym Krysia już od pewnego czasu chętniej wybierała zabawy edukacyjne, książeczki niż zabawki. Ostatnio rozdała wszystkie pluszaki, bo uznała, że są dla dzieci – mówi pani Małgorzata, mama dziewczynki. Przyznaje, że córka uwielbia rysować i cieszy się z tej pasji. – Fajnie, że się czymś interesuje, rysowanie jest bardzo rozwijające – dodaje.
Krysia uczy się w klasie 27-osobowej. Jest najmłodsza. – Takie są realia, skoro nie było więcej chętnych. Nie zastanawiałam się, czy córce lepiej byłoby w klasie samych sześciolatków, czy w klasie mieszanej. Nie zauważyłam jednak, by córcia odstawała od starszych uczniów, by sobie nie radziła – zapewnia jej mama. Podkreśla również to, o czym mówi wielu rodziców, że nie chciała, by Krysia traciła rok w edukacji. – Po co miałam ją zostawiać w przedszkolu? Żeby przez kolejny rok uczyła się tego, co już umiała? Poza tym „zerówka” jest w tym samym miejscu co pierwsze klasy. Dzielą je tylko piętra – przypomina pani Małgorzata. Przyznaje jednak, że I klasa to nie przedszkole. – Tu zabawy już nie ma. Są lekcje. Owszem, wydzielone jest miejsce do wypoczynku, ale nie jest to tak, że dzieci swobodnie, w każdej chwili mogą odejść od stolika i pójść się bawić.@page_break@Ale ja to akceptuję – dodaje. – Mój starszy syn również wcześniej poszedł do szkoły, gdy jeszcze nie było takiego obowiązku, i do dziś nie żałuję tej decyzji. Świetnie sobie radzi w szkole, ma bardzo dobre oceny – dodaje mama Krysi.
W oddziale przedszkolnym została natomiast Amelka. Jak mówi jej mama, decydująca była opinia psychologa, który uznał, że dziewczynka jeszcze do I klasy iść nie powinna. – Amelka pięknie rysuje, ślicznie śpiewa i mówi wierszyki. Ale o ile radzi sobie z czytaniem, to ma duże problemy z pisaniem i liczeniem – mówi pani Aleksandra. Dlatego nie zdecydowała się jej puścić do I klasy. – Ona by sobie po prostu nie poradziła. Mam nadzieję, że przez ten rok nadrobi zaległości, chcę oszczędzić mojej córce przykrości – dodaje. Amelka 1.09 poszła więc do tzw. zerówki, ale nie w przedszkolu, tylko w szkole podstawowej w Kolnie (woj. podlaskie). – Córkę wychowuję sama, liczyły się więc dla mnie względy finansowe. Za opiekę w szkole nie trzeba płacić, a w przedszkolu owszem – mówi pani Aleksandra. I dodaje, że przy podejmowaniu decyzji brała pod uwagę opinię o wychowawcach. – Nie ukrywam, że zabiegałam o to, by córka trafiła pod opiekę konkretnej nauczycielki, która ma w Kolnie opinię osoby potrafiącej się zajmować „trudnymi przypadkami”.
Pani Aleksandra przyznaje, że do przedszkola Amelka chodziła na wsi. Zdecydowała jednak, że wrócą do Kolna, bo jej zdaniem w mieście może liczyć na więcej zajęć pozalekcyjnych. Na pytanie, czy nie bała się posłać dziecka do podstawówki, w której sześciolatki przebywają z uczniami o kilka lat starszymi, odpowiada: – No cóż, szkoła jest molochem, ale prędzej czy później i tak by do niej trafiła. Poza tym Amelka nie jest dzieckiem, które boi się dużych skupisk ludzi, mam więc nadzieję, że akurat z tym nie będzie problemu.
A co o przedszkolu mówi Amelka? – Ja nie chodzę do przedszkola, tylko do szkoły. Ja jestem już duża. Amelka bardzo lubi śpiewać, a jeszcze bardziej tańczyć. Ostatnio mama przyszła ją odebrać z przedszkola akurat wtedy, gdy odbywały się zajęcia taneczne. Amelka opowiada, że ją to bardzo rozłościło, bo chciała dalej tańczyć z chłopakami.

Jest to fragment artykułu Pauliny Gumowskiej "Oddajemy głos sześciolatkom", opublikowanego w "Dyrektorze Szkoły" nr 10/2013>>

Polecamy: NIK ws. sześciolatków: przed MEN jeszcze dużo pracy