Jeszcze przed rozpoczęciem roku szkolnego minister Katarzyna Hall ma podpisać rozporządzenie w sprawie bezpieczeństwa i higieny, zgodnie z którym każda podstawówka będzie musiała zapewnić uczniom „możliwość pozostawienia części podręczników i przyborów szkolnych”. Taki zapis oznacza przyporządkowanie każdemu uczniowi szafki na książki. – To będzie martwy przepis – mówi ekspert.
Na 2010 r. MEN przygotuje następną nowelizację, która obowiązkowymi szafkami nakaże umeblować wszystkie szkoły. Resort wówczas określi też, jakie mają to być meble. Teraz daje szkołom dowolność.
Samorządy są zaskoczone pomysłem MEN, bo nie przygotowały w budżetach pieniędzy na zakup mebli. – Idea jest słuszna, ale są wakacje i nie wiem, jak szkoły są przygotowane do wywiązania się z nowego obowiązku. A na zakup szafek nie mamy pieniędzy – stwierdza Jan Żądło, p.o. dyrektora Wydziału Edukacji Urzędu Miasta w Krakowie.
To będzie martwy nakaz – komentuje Marek Kiljański, prezes Polskiego Towarzystwa Fizjoterapii. Przyznaje, że tornistry są przeciążone, bo zdarza się, że ważą nawet 9 kg, czyli niemal połowę masy ciała ok. 20-kilogramowego dziecka. – Ale nakaz przygotowania miejsc na książki niewiele zmieni. Rodzice nie kupią dwóch kompletów książek, więc i tak trzeba je będzie nosić. Należy też zmienić mentalność nauczycieli, by nie wymagali noszenia ćwiczeń, zeszytu i książki – twierdzi prezes.
– Nauczyciele musieliby również przestać zadawać tyle prac domowych. Bo teraz podręczniki są potrzebne do odrabiania lekcji – podkreśla Karolina Elbanowska z ruchu rodziców Ratuj Maluchy.
 
Źródło: Rzeczpospolita, 7.08.2009 r.