Pomysł ministerstwa wzbudza obawy samorządowców, którzy mówią zgodnie, że nie wierzą w zapewnienia, iż wprowadzenie reformy nie obciąży ich budżetów, i przyznają, że dotacje na kolejne zadania nigdy nie pokrywały rzeczywistych kosztów związanych z ich realizacją. – Obawiam się, że będzie tak i w tym przypadku – mówi Marek Olszewski ze Związku Gmin Wiejskich RP, wójt gminy Lubicz. Jego zdaniem w tej chwili największym problemem reformy jest nie tylko to, że darmowy podręcznik jest wciąż niegotowy, ale brakuje też szczegółowych informacji, jak ma wyglądać wdrożenie zmian.
Zdaniem Marka Olszewskiego dotacja na podręczniki i zeszyty ćwiczeń dla uczniów na kolejnych poziomach edukacji jest niewystarczająca. – Już mamy sygnały ze środowiska, że z pieniędzy zaproponowanych przez ministerstwo nie da się pokryć w całości kosztów zakupu części podręczników – mówi wiceprzewodniczący ZGW RP. – Jeśli okaże się, że reforma obciąży nasze budżety, będziemy oponować i domagać się rekompensaty z budżetu państwa. Nie stać nas na finansowanie pomysłów rządu. W tej chwili wygląda to tak, że władze centralne coś wprowadzają, chcą ulżyć rodzicom, a samorząd niech się martwi. Nie mamy budżetów z gumy – dodaje.
Nie wszyscy samorządowcy chcą otwarcie krytykować działania rządu. Urzędnik z jednej z warszawskich dzielnic poproszony o komentarz w sprawie podręczników zastrzegł anonimowość, bowiem w mieście, w którym rządzi Platforma Obywatelska, trudno jest oficjalnie stać w opozycji do pomysłów rządu.
– Oczywiście, jak zwykle, nic nie wiadomo. Docierają do nas informacje, ale nie są to żadne konkrety. Trudno podejmować decyzje, planować budżety, nie wiedząc, jak dokładnie ta reforma będzie wyglądać – mówi. – Jesteśmy właśnie w trakcie rekrutacji do przedszkoli. I to jest nasz priorytet. Nie możemy nagle rzucić wszystkiego, by zająć się realizacją kolejnego pomysłu ministerstwa – podkreśla.
I dodaje, że zawsze przy tego typu sprawach dzielnica otrzymywała informacje z biura edukacji, a na razie ze strony urzędników wyższego szczebla jest cisza. – Więc czekamy. I nie jest to lekceważenie tematu – zastrzega urzędnik.
MEN twierdzi, że pieniędzy z dotacji wystarczy, i zapewnia, że proponowane zmiany nie zwiększą w pierwszych latach wydatków budżetu państwa ani samorządów. Resort argumentuje, że dotacja pokryje wyprawkę szkolną, bo podręczniki kupowane przez gminy będą tańsze od obecnych.
Z projektu rozporządzenia w sprawie dotacji celowej wynika, że wojewoda ma czas na jej przekazanie do 15 października. Co zrobią gminy, jeśli nie dostaną pieniędzy przed 1 września? – Będą musiały płacić ze swoich pieniędzy. W przypadku biedniejszych gmin może być to problem, bo będą czekały na pieniądze i uczniowie mogą nie otrzymać podręczników przed 1 września. W przypadku naszej gminy nie powinien być to kłopot, bo wydatki na oświatę były zawsze wyższe niż pieniądze, które otrzymujemy od państwa – mówi Robert Boryczka, dyrektor Wydziału Edukacji, Kultury i Sportu Urzędu Miejskiego w Kozienicach.
O kosztach rewolucji podręcznikowej mówią też przedstawiciele wydawnictw. Jak wynika z najnowszych danych Biblioteki Analiz, w 2012 r. rynek podręczników miał wartość ponad 840 mln zł.

Jest to fragment artykułu Pauliny Gumowskiej - "Koszty rewolucji podręcznikowej", opublikowanego w miesięczniku "Dyrektor Szkoły" nr 5/2014>>