Rzeczniczka ZNP postanowiła zabrać głos w dyskusji dotyczącej gotowości szkół na przyjęcie sześciolatków. Uważa, że samorządowcy wolą inwestować pieniądze w bardziej widoczne rzeczy niż w pomoce dla najmłodszych uczniów.
"Tam, gdzie gminy i miasta podeszły do sprawy solidnie, są dywaniki i kąciki malucha w klasach, łazienki z małymi sedesami, szafki na książki, jest świetlica szkolna i obiady gotowane na miejscu, a także specjaliści pod ręką. Bo na te problemy rodzice najczęściej zwracają uwagę.Mam znajomego burmistrza, który twierdzi, że koszt takiego przedsięwzięcia, czyli przygotowania szkoły do odpowiedniego przyjęcia sześciolatków nie jest wcale zabójczy dla budżetu żadnej gminy. Kilkanaście tysięcy na przygotowanie szkoły to w końcu nie majątek.
Ale on sam, jak i wielu jego kolegów po sąsiedzku, zainwestował te pieniądze w co innego, mianowicie w okazałą fontannę otoczoną rabatkami i ławeczkami. Bo fontannę na środku rynku miasteczka zobaczą wszyscy jego wyborcy, a dywaniki - tylko ci, którzy mają małe dzieci." - czytamy na stronie ZNP.
Rzeczniczka ZNP: zamiast pomóc szkołom, samorządy budują fontanny
Zamiast dofinansować klasy przystosowane do potrzeb sześciolatków, samorządowcy wolą inwestować w drogie dekoracje, które widzą ich wyborcy - uważa Magdalena Kaszulanis, rzeczniczka Związku Nauczycielstwa Polskiego.