Beata Igielska: Czy jest pan zadowolony ze zmian w ustawie o systemie oświaty dotyczących kształcenia zawodowego?

Stefan M. Kwiatkowski, profesor nauk humanistycznych; doktor habilitowany (pedagogika) - Uniwersytet im. Humboldta w Berlinie; doktor nauk technicznych - Politechnika Warszawska, Wydział Elektryczny; wieloletni dyrektor Instytutu Badań Edukacyjnych, obecnie rektor Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie: W okresie transformacji, po roku 1989, zamiast wzmacniać od strony naukowo-badawczej szkolnictwo zawodowe, zlikwidowano jedyny Instytut Kształcenia Zawodowego. W innych krajach takie instytuty były rozbudowywane, a te które już funkcjonowały, zyskiwały znacznie większą rangę. Startowaliśmy bez zaplecza naukowego, z pomysłami, które często w przeszłości już się nie sprawdzały. Wówczas zaczęto zastanawiać się nad kształceniem zawodowym jako elementem struktury systemu edukacji. Przez kilkadziesiąt lat, od 1945 roku, kształcenie zawodowe było traktowane jako czynnik napędzający na początku odbudowę kraju, a potem jego rozbudowę. Do lat dziewięćdziesiątych XX w. ponad 70% uczniów trafiało do szkół zawodowych. Uważano, że taki wskaźnik w nowoczesnym społeczeństwie jest zbyt wysoki. Przez cały okres PRL-u liczba miejsc w liceach ogólnokształcących była limitowana, na poziomie 20%. Okres przełomu zmienił zupełnie patrzenie na kształcenie zawodowe. Zaczęto lansować tezę, że można kształcić w krótkich formach, że szkolne kształcenie zawodowe jest przestarzałe.

Zobacz w LEX szkolenie online: Zmiany w kształceniu zawodowym od 1 września 2019 r. >

 

Zmiany w szkolnictwie zawodowym - pomysły dobre, ale diabeł tkwi w szczegółach>>

 

Doszło do demontażu systemu?

Transformacja to ogromny wzrost bezrobocia, a w PRL-u było ono niewielkie. Spadło zainteresowanie kształceniem zawodowym, bo jednocześnie zaczęto szukać przyczyn tego stanu i upatrywano ich, przynajmniej oficjalnie, w słabym przygotowaniu zawodowym absolwentów szkół zawodowych. Lansowano tezę, że te szkoły nie przygotowują do zawodu, a jednocześnie doprowadzają do wykluczenia społecznego, bo również nie przygotowują z edukacji ogólnej, edukacji obywatelskiej.  Zwrotnica została przesunięta z prymatu szkolnictwa zawodowego do jego marginalizacji. Teraz, dzięki zmianom w ustawie, wraca do stanu stabilności. Liczba uczniów w szkołach zawodowych - trochę ponad 50 procent - już jest taka, że mogą  zapewnić rozwój gospodarczy, ma kto pracować w przedsiębiorstwach.  Technika dają uprawnienia do pracy. Młodzież często przejmuje trochę zachodni model: najpierw pójdę do pracy,  założę rodzinę, a potem będę kontynuował naukę na studiach. Technikum, jeśli ma odpowiedni poziom,  jest bardzo dobrą szkołą, żeby się usamodzielnić stosunkowo młodo, nieźle zarabiać i myśleć o studiach niestacjonarnych. Obecna zmiana dotyczy przede wszystkim sposobu kształcenia zawodowego, o czym od lat mówiliśmy z grupą ekspertów kiedyś współpracujących z Instytutem Kształcenia Zawodowego. Uważaliśmy, że szkolnictwo zawodowe jest specyficznym obszarem edukacji, bo jest bardzo silnie związane z gospodarką, na jej potrzeby kształci. Logiczne nam się wydawało, że nowotworzona gospodarka powinna je wspierać, a co najmniej uczestniczyć w procesach jego reformowania. Wiele pomysłów z tej ustawy wynika z analizy rynku pracy i również z badań mojego zespołu prowadzącego badania nad standardami kwalifikacji zawodowej. Był on utworzony pod auspicjami Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej, obecnie Ministerstwa Rodziny. Ostatni projekt, info doradca plus, zakończyliśmy w czerwcu. Przygotowaliśmy ponad tysiąc opisów zawodów.

Czytaj w LEX: Wyniki i wnioski ze sprawowanego nadzoru pedagogicznego dyrektora szkoły w roku szkolnym 2018/19  >

 

 Z punktu widzenia uczniów szkół zawodowych najważniejsze jest, jaki poziom prezentuje nauczyciel zawodu. W ustawie jest zapis, że ma mieć szkolenia 40-godzinne, swobodę doboru metod. Ustosunkujmy się więc do tego, biorąc również pod uwagę jakość podręczników. Czy nie powinno być np. wykazu podręczników, których nie powinni brać do ręki, bo są przestarzałe?

Jak wspomniałem, nie ma instytutu, który zajmowałby się kształceniem zawodowym. Kiedyś między innymi IBE zajmował się treściami kształcenia, badał  formy i metody kształcenia, podręczniki.  Teraz od strony naukowej, w sposób zintytucjonalizowany, nikt się tym nie zajmuje. Owszem, są projekty pojedynczych badaczy, prace naukowe, ale nie ma systemowych badań. A najbardziej zależy nam na dobrym, profesjonalnym przygotowaniu nauczycieli praktycznej nauki zawodu, to oni są solą tej edukacji. Zastanówmy się, skąd oni się biorą?

Czytaj w LEX: Nowe ramowe plany nauczania, klasyfikacja zawodów i podstawy programowe kształcenia w zawodach szkolnictwa branżowego >

 

 I czy będą chcieli pracować za takie pieniądze?

Czy dla absolwenta politechniki czy AGH praca w szkole branżowej jest marzeniem? Przecież  młody człowiek kończy studia, chce się realizować. Czy to jest droga jego kariery zawodowej?  Zastanówmy się też, czy jest on przygotowany do pracy w szkole zawodowej? Na pierwsze pytanie dość łatwo odpowiedzieć, badając statystyki dotyczące średniego wieku nauczycieli przygotowujących do pracy zawodowej - jest wysoka i ciągle rośnie. Znam szkoły, w których w ostatnich latach nie został zatrudniony ani jeden absolwent uczelni wyższej technicznej, czyli pracuje stara gwardia, która chce dokończyć swoją drogę zawodową w szkole, tak jak ją rozpoczęła. Po pierwsze więc musimy uatrakcyjnić ofertę, ale nie tylko płacową, lecz także warunki pracy. To są najprostsze rozwiązania, chodzi o to, żeby płaca dla inżynierów w gospodarce i w zawodzie nauczyciela była porównywalna. Jeśli idą do prywatnych przedsiębiorców, czasami nawet pracują poniżej swoich kwalifikacji, ale i tak zarabiają trzykrotnie więcej niż nauczyciel. No więc, oczywiście, nie ma motywacji finansowej.

 

 

 

Może więc motywacja pozafinansowa?

Oczywiście: dobre warunki pracy, świetnie wyposażone laboratoria, pozwalające magistrowi inżynierowi rozwijać się. Na całym świecie przechodzi się z firmy do firmy, więc po okresie pracy w świetnie wyposażonej szkole, miałby szereg propozycji z prywatnych przedsiębiorstw budowlanych czy samochodowych. W szkole przecież poznałby tajniki zawodu. Gdyby tak było, znaleźliby się chętni do uczenia zawodu, niestety ich nie ma. 

Czytaj w LEX: Zmiany w kształceniu zawodowym od 1 września 2019 r. >

 

Do szkół branżowych trafia sporo tzw. trudnej młodzieży. Jak ktoś po AGH sobie poradzi?

Zawód nauczyciela wymaga kompetencji społecznych, szczególnie w pracy z trudną młodzieżą. Bo rzeczywiście, są takie typy szkół branżowych, do których idzie trudna młodzież. To nie jest szkoła ich pierwszego wyboru:  technikum architektury zieleni czy technikum architektury wnętrz, gdzie idą ludzie, którzy po krótkiej pracy, chcą pójść na studia. Moja dawna, niezrealizowana propozycja jest taka, żeby tych nauczycieli przygotowywać pedagogicznie, ale nie na krótkich kursach z zajęciami z psychologii, pedagogiki, metodyki prowadzenia danej grupy przedmiotów. W ciągu kilkudziesięciu godzin nie da się przygotować kogoś pod względem psychologii rozwojowej tak, żeby sobie radził w szkole. Prawdziwe rozwiązanie jest następujące: do studiów inżynierskich, ekonomicznych magisterskich należałoby dołączyć jako warunek, nie od razu po ukończeniu studiów, ale w trakcie pracy, w ciągu pięciu lat, żeby skończyć jakąś formę uniwersytecką, np. licencjat z pedagogiki. Wiem, że to mało realne, raczej droga dla pasjonatów, którzy wymarzyli sobie szkołę jako miejsce pracy. Czyli stawiamy wymóg: w ciągu pięciu lat kończysz studia przynajmniej dwusemestralne, normalne studia podyplomowe, o odpowiedniej randze. Bo zawód nauczyciela musi mieć swoją rangę. To nie może być ktoś, kto jest ciągle dokształcany i doskonalony na kursach.

Sprawdź w LEX: Czy w ramach środków przeznaczonych na doskonalenie zawodowe nauczycieli można opłacić prenumeraty za czasopisma i książki? >

 

Nauczyciele zawodu mają zdefiniowane pensum, 20 godzin tygodniowo. Dobrze, że wreszcie to ustalono?

Wszelka niepewność w pracy jest zgubna. Trzeba wiedzieć, czego się wymaga ode mnie jako pracownika, jaki za to dostaję ekwiwalent, jakie mam warunki pracy. To elementy związane z możliwością rozwoju. Dlaczego nauczyciele szkół branżowych nie mogą zdobywać stopni naukowych? Przecież szkoła zawodowa może być miejscem, gdzie nie tylko pracuje się, ale także prowadzi badania, gdzie można rozwijać się wewnętrznie. Nie tylko przez stopnie awansu zawodowego. Nie tylko, że mamy kolejny dyplom, ale że czujemy się pewniej w zawodzie. Dobre jest to, że obecnie pracodawcy doceniają rzeczywiste kompetencje.

Czytaj w LEX: Podwyżki płac nauczycieli, nowy system oceny pracy, awans zawodowy i inne zmiany wprowadzone ustawą z dnia 13.06.2019 r. o zmianie ustawy – Karta Nauczyciela oraz niektórych innych ustaw >

 

W ustawie jest mowa o 40 godzinach szkoleń dla nauczycieli zawodu u pracodawców. Kiedy one miałyby się odbywać? W wakacje, weekendy? To chyba nie brzmi zachęcająco.

To wymaga dopracowania. Najwięcej miejsc pracy w Polsce jest u prywatnych pracodawców. Zastanówmy się, co zrobić, żeby chcieli oni przyjmować uczniów i nauczycieli na praktyki. Postulowałem, żeby nauczyciele obligatoryjnie, cyklicznie odbywali szkolenia albo staże w najlepiej wyposażonych zakładach produkcyjnych i usługowych. Bez woli pracodawcy nic się zrobić nie da.

Sprawdź w LEX:

 

To trzeba ich zachęcić.

Być może w sytuacji, kiedy pracodawca z powodu deficytu pracowników (tu nie mamy żadnych doświadczeń) będzie chętniej przyjmował uczniów i nauczycieli z danej szkoły na praktyki, licząc, że część z nich zaprzyjaźni się z załogą i zostanie w zakładzie, bo zobaczy, że tu da  się pracować, jest fajny klimat, warunki pracy i płacy są dobre, dobra atmosfera. Jednocześnie może mieć nadzieję, że nauczyciele, którzy przejdą u niego szkolenie, staną się ambasadorami  przedsiębiorstwa w szkole. Będą mówili: słuchaj, jest takie dobre przedsiębiorstwo, dobrze by było, żebyś tam pracował, postaraj się złożyć aplikacje. No ale to wymaga nie tylko zapisów ustawowych, ale współpracy z pracodawcami na wszystkich szczeblach.