MEN chce, by docelowo "wszystkie szkoły polskie za granicą były wspierane w równy sposób, według tych samych mechanizmów". Przekształcane mają być szkoły polskie przy ambasadach; ich prowadzenie będzie stopniowo przekazywane rodzicom.
Ministerstwo nie wyklucza też, że już od września w szkołach przy ambasadach nastąpią zmiany dotyczące nauczania najstarszych uczniów - licealistów. Od nowego roku nie mieliby oni już regularnych lekcji, lecz uczyli by się w innej formie - korespondencyjnie.
MEN nie wyklucza też, że już od września w szkołach przy ambasadach nastąpią zmiany dotyczące nauczania najstarszych uczniów - licealistów. Od nowego roku nie mieliby oni już regularnych lekcji, lecz uczyli by się w innej formie - korespondencyjnie.
"Za granicą istnieją dwie formy szkół, w których młodzi Polscy uczą się języka polskiego, polskiej tradycji i historii. Olbrzymia większość, około 90 proc. uczniów uczy się w sobotnich szkołach tworzonych przez rodziców, polonijne stowarzyszenia. Stosunkowo niewielka liczba uczniów chodzi do szkół przy ambasadach, które są w całości finansowane z budżetu państwa. Mamy więc do czynienia z sytuacją dyskryminacji, za jedną szkołę w całości płacą rodzice, za drugą w całości państwo" - mówił w piątek na konferencji prasowej wiceminister edukacji Krzysztof Stanowski.
Jednocześnie zauważył, że w związku z deprecjacją złotego MEN stanęło w sytuacji, że pieniądze na prowadzenie wszystkich szkół przy ambasadach mogą skończyć się już w połowie sierpnia.
Szkół i punktów konsultacyjnych przy ambasadach polskich jest 76, uczy się w nich blisko 12 tys. uczniów; około tysiąca z nich to licealiści. Najmniejsze ze szkół to m.in. punkt konsultacyjny w Szanghaju, gdzie jest 9 uczniów, punkt w Benghazi - 13 uczniów, w New Delhi i Kairze - po 14 uczniów.
 
Źródło: Gazeta Prawna, 6.06.2009 r.