System awansowania nauczycieli powoduje, że wielu pedagogów nie podnosi kwalifikacji. Nie wszyscy nauczyciele potrafią posługiwać się komputerem, mimo że jest to warunek konieczny, aby wykonywać ten zawód. Dyrektorzy szkół mają problemy z egzekwowaniem od nauczycieli mianowanych i dyplomowanych poprawy jakości kształcenia. Od wprowadzenia w 2000 roku nowego systemu awansu zawodowego nauczycieli już 80 proc. pedagogów osiągnęło dwa najwyższe jego stopnie. Większa liczba formalnie wykwalifikowanych nauczycieli nie przekłada się jednak na jakość i poziom nauczania. System działa często demotywująco, a dyrektorzy szkół, którzy odpowiadają za jakość kształcenia w placówkach, nie mają na nią większego wpływu.
Nowy zasady awansu miały powodować, że tylko najwybitniejsi nauczyciele mieli uzyskiwać najwyższe stopnie zawodowe. W praktyce prawie każdy, kto odbędzie staż i stanie przed komisją kwalifikacyjną, awansuje. Co więcej, osoby osiągające najwyższy stopień zawodowy często nie mają motywacji do podnoszenia kwalifikacji, co wpływa na jakość kształcenia w szkołach. Niemal wszyscy eksperci zauważają potrzebę zmiany systemu awansu. W tym roku krytycznie wyraziła się też na jego temat Najwyższa Izba Kontroli.
Negatywna ocena systemu awansu przez dyrektorów szkół, ekspertów i samych nauczycieli powinna przyspieszyć jego zmianę.
- Rząd powinien przynajmniej wydłużyć okresy pracy konieczne do uzyskania kolejnych stopni awansu - mówi Andrzej Wałęsa, dyrektor Gimnazjum im. Feliksa Szołdrskiego w Nowym Tomyślu. Dodaje, że nauczyciel rozpoczynający pracę w szkole może obecnie po ośmiu latach osiągnąć najwyższy stopień zawodowy. Przekonuje, że najlepszym rozwiązaniem byłoby zawieranie kontraktów z nauczycielem, pod warunkiem że dyrektor będzie decydował o wysokości wynagrodzeń w obrębie, określonej w regulaminie siatce płac.
Potrzebę zmian systemu awansu pedagogów zauważa też Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego. Uważa on, że trzeba rozważyć wprowadzenie stopni specjalizacji dla nauczycieli dyplomowanych.
Podobnie uważa Edmund Wittbrodt, senator i były wiceminister edukacji. Jego zdaniem, najlepszym rozwiązaniem byłoby zapewnienie tylko 30 proc. wybitnych nauczycieli, którzy mają szczególne osiągnięcia w oświacie, umowy na czas nieokreślony. Natomiast pozostali powinni być zatrudniani na kontraktach trwających w zależności od stopnia awansu. Po takim kontrakcie byliby poddawani ocenie, która decydowałaby o ich dalszej pracy.
 
Źródło: Gazeta Prawna, 10.12.2008 r.