Absolwenci techników, którzy wcześniej złożyli podania o przyjęcie na studia, rezygnują z egzaminów zawodowych. Tak jest od kilku lat. Część uczniów podchodzi tylko do części teoretycznej, a praktyczną już sobie odpuszczają. Zdających zniechęca do egzaminu poziom wymagań. Aby zaliczyć część praktyczną, uczeń musi zdobyć 75 proc. punktów. Dla porównania na maturze do zaliczenia wymagane jest 30 proc.
W zawodówkach w Świętokrzyskiem i Łódzkiem tegoroczny egzamin z przygotowania zawodowego zdało zaledwie 65 proc. absolwentów, a w technikach było jeszcze gorzej - ocenę pozytywną dostało tylko 42 proc. zdających.
Świętokrzyskie kuratorium chce powołać zespół, który ma zbadać przyczyny braku zainteresowania uczniów egzaminami zawodowymi. - Uczeń wybiera technikum, bo chce mieć zawód. A potem rezygnuje ze zdobycia uprawnień. To może oznaczać, że obniżyła się ranga egzaminów zawodowych. Potrzebne są rozwiązania systemowe, które to zmienią - twierdzi Zbigniew Wojciechowski, dyrektor wydziału kształcenia ponadgimnazjalnego kuratorium oświaty w Kielcach.
Dyrektorzy szkół przyznają, że pieniądze, które idą na przygotowania uczniów od egzaminów to zmarnowana inwestycja. Szkoły same muszą sfinansować zajęcia z przedmiotów zawodowych przygotowujących do egzaminów, do tego dochodzą też koszty egzaminów, przejazdy egzaminatorów, wynajęcie stanowisk.
Na razie pojawiają się pomysły, aby egzamin przenieść na koniec trzeciej klasy technikum. Po czwartej klasie uczniowie zdawaliby jedynie maturę. Innym, bardziej radykalnym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie obowiązkowego egzaminu z przygotowania zawodowego. Na razie, tak jak matura, jest on dobrowolny.
 
Źródło: Gazeta Wyborcza, 11.09.2008 r.