To na pewno nieetyczne, ale skoro jest zapotrzebowanie na prezentacje, to czemu mam nie dorobić? - pyta Marzena, polonistka z dwuletnim stażem, która zgodziła się z anonimowo porozmawiać z dziennikarzami. W okresie od lutego do początku kwietnia na pisaniu kilkustronicowych prac zarabia nawet 2 tys. zł miesięcznie. - Nikt nie jest w stanie udowodnić, czy ja to napisałam, czy nie - zapewnia bez cienia zażenowania.
Część obrotnych pedagogów broni się, że piszą za pieniądze tylko prezentacje wzorcowe, aby uczniowie na ich podstawie mogli napisać swoją. A potem już nie interesują się losem swoich prac. Wiedzą jednak, że maturzyści kopiują je w całości. Chętnie je zamawiają, bo wcale nie są drogie. Za rok mogą je sprzedać młodszym rocznikom.
Urzędnicy zgodnie twierdzą, że takie zachowanie pedagogów to skandal. Od razu jednak przyznają, że niewiele mogą zrobić.
O niesamodzielnych pracach maturalnych oficjalnie nie wie też nikt w Centralnej Komisji Egzaminacyjnej.
Sprawie obiecali się przyjrzeć prokuratorzy okręgowi z Wrocławia. Liczą, że da się oskarżyć uczniów i nauczycieli na podstawie paragrafu o prawach autorskich.
- Kto sobie przywłaszcza prace lub wprowadza w błąd o faktycznym autorze utworu podlega karze do trzech lat więzienia - informuje Małgorzata Klaus, rzecznik prasowa Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu. - Nauczyciel sprzedając prezentację, podżega do przestępstwa - zapewnia.
Na doniesienia zareagowało Ministerstwo Edukacji Narodowej. Ma w planach taką zmianę sposobu oceniania matur, żeby prezentacja w ogóle nie wpływała na ocenę. Proponowane zmiany mają być przedyskutowane z polonistami.
Dzienniki „Polska”, 8 kwietnia 2009 r., Janusz Krzeszowski







