Beata Igielska - Czego uczy się na etyce?

Przemysław Staroń, nauczyciel, wykładowca, trener i psycholog. Autor książki „Szkoła bohaterek i bohaterów”. Nagrodzony przez KE twórca Zakonu Feniksa, tutor ponad 50 olimpijczyków z filozofii. Twórca #utrzy, wyróżniony w konkursie im. Ireny Sendlerowej „Za naprawianie świata”, nagrodzony LGBT+ Diamond 2019 Polish Business Award, Nauczyciel Roku 2018, finalista Global Teacher Prize 2020, Digital Shaper 2020, Członek Kolegium Ekspertów Instytutu Strategie 2050. - Otóż, zaczynam od uświadamiania - dzięki rozwiązywaniu z klasami „Czarnych Historii” - jak przebiega proces myślenia i budowania swoich przekonań. Potem przechodzimy przez kryminały Agathy Christie, zastanawiając się nad tym, czy w każdej sytuacji możemy jednoznacznie ocenić, co jest dobre, a co złe. Potem zaczynamy robić coś w rodzaju debaty za i przeciw. Każdy wypowiada swoje argumenty w określonej sprawie i je uzasadnia, a potem patrzymy na argumenty strony przeciwnej i zastanawiamy się, co w nich możemy odnaleźć sensownego. I nagle okazuje się, że całkiem sporo! Budujemy w ten sposób mosty i pomosty. Zaczynamy realny dialog w oparciu o wartości. Gdy w tym spolaryzowanym społeczeństwie zaczęto szydzić z Szymona Hołowni, z którym współpracuję od niemal dwóch lat, że chce prowadzić dialog z ludźmi myślącymi zupełnie inaczej, złapałem się za głowę. Przecież dialog jest absolutnym sednem życia wśród innych i z innymi! W tym roku skończyłem Szkołę Liderów Politycznych i na szczęście jestem już pewien, że to jest jedyna sensowna i skuteczna droga, która nie ma nic wspólnego ani z wyrzekaniem się własnych przekonań, ani z lenistwem intelektualnym objawiającym się symetryzmem.

 

Przemysław Staroń: Na etyce dzieci czują, że mają autentyczny wybór>>

 

Czyli chodzi o to, aby nauczyć się słuchać i rzetelnie oraz rzeczowo argumentować?

Tak. Dlatego z każdą klasą oglądamy film „Dwunastu gniewnych ludzi” i przyglądamy się argumentacji poszczególnych przysięgłych. To jest budowanie zrębów myślenia i publicznego wypowiadania swoich poglądów. Potem przechodzimy do „Efektu motyla”, dzięki któremu przyglądamy się różnym psychologicznym i socjologicznym przyczynom takich a nie innych postaw moralnych. Cały czas wplatam w to elementy powstałych przez stulecia doktryn etycznych czy ciekawych pomysłów z moralności pochodzących z różnych religii. W drugim roku uczymy się o świecie społecznym, o relacjach, o komunikacji, i o czarnej magii, która relacje zatruwa - czyli przede wszystkim o dyskryminacji. Uczymy się dobrych wzorców komunikacyjnych i form przeciwdziałania dyskryminacji. Niestety, pandemia wszystko pozmieniała. Przed nią robiliśmy ćwiczenia dramowe, które pozwalały się wczuwać w sytuację różnych osób. Np. uczniowie chodzili w opasce na oczach po szkole, zabezpieczeni naturalnie przez drugą osobę, i wczuwali się, jak to jest być pozbawionym zmysłu wzroku. W trzeciej klasie zderzaliśmy się do tej pory z fundamentalnymi pytaniami życia: o jego początek i koniec. Pojawiał się wątek aborcji i eutanazji. Bardzo mocno eksplorowaliśmy etykę zachowań seksualnych. Odwoływałem się do różnych religii i sposobów patrzenia na problemy czy dylematy etyczne. To wszystko zasadza się na podstawie programowej, w której mamy fundamentalne pojęcia: dobro, zło, wolność, odpowiedzialność, warunki odpowiedzialności moralnej etc. A wszystko to osadzone jest w kontekście historycznych doktryn etycznych. Bardzo szczegółowo zawsze przerabiałem to w Zakonie Feniksa, przygotowując dzieciaki do Olimpiady Filozoficznej. Etyka to naprawdę fajny przedmiot, który daje wspaniałe możliwości, a dobrze prowadzony szalenie odmienia życie, pogłębia je - i ułatwia. Ile razy młodzi dziękowali mi choćby za to, że poruszałem kwestię pojęć - czym się różni od siebie ateizm, agnostycyzm, nonteizm, deizm itd. W pandemii nagrałem o tym filmik za pomocą figurek Lego. Poszło w świat, wiele osób pytało, czy mogę być ich nauczycielem. A ja na to, że dlatego napisałem książkę, która nosi tytuł „Szkoła bohaterek i bohaterów”. Bo to przewodnik po tym, jak radzić sobie z życiem. Dla każdego, kto chciałby uczyć się w klasie Staronia, który sam uczy się w klasie ludzi mądrzejszych od siebie. A jako że tłumaczę wiele zagadnień odwołując się nie tylko do psychologii, ale i do popkultury (np. „Władcy Pierścieni”, „Star Wars” czy „Harry’ego Pottera”), jest to atrakcyjne. I wcześniej, i później urodzeni mówią, że jest to świetne, bo jest przydatne, ciekawe, a co najważniejsze - czują się chciani, zaopiekowani i szanowani, i czują, że mają autonomię w myśleniu. I możliwość autentycznego podejmowania wolnych wyborów, myśląc nie o grzechu, tylko o odpowiedzialności za inne żywe stworzenia. To naprawdę fantastyczna perspektywa.

 

Etyka to świetna alternatywa dla religii.

Tylko że to zupełnie różne przedmioty. Religia to katecheza w obrębie jednej określonej konfesji, a etyka to multidyscyplinarna dziedzina pomagająca znaleźć człowiekowi odpowiedzi na pytanie, jak żyć dobrze i szczęśliwie w świecie, w którym nie jest przecież sam. Oczywiście, jest część wspólna, bo katecheza też służy temu, żeby pomóc człowiekowi w znalezieniu odpowiedzi na pytanie, jak żyć. Tylko że etyka mówi jasno: człowiek jest w stanie o własnych siłach poznawczych dojść do tego, co jest dobre, a co złe; nie potrzebujesz wsparcia w postaci żadnego objawienia.

 

Nie potrzeba dekalogu, by wiedzieć, jak postępować?

Tak. Jest bardzo wiele szkół etycznych, ale większość dochodzi do podobnych wniosków, do których dochodzą systemy moralne różnych religii, w tym chrześcijaństwo w obrębie dekalogu (a przynajmniej niemałej jego części). Etyka pokazuje nam wielość możliwości. Tymczasem Kościół Katolicki w Katechizmie jasno mówi, że jeśli poddajesz w wątpliwość to, co on podaje do wierzenia, masz grzech przeciwko wierze. To jakiś obłęd… Ale myślę, że każda osoba musi ostatecznie sama do tego dojść. Reasumując: niepotrzebnie zestawiono te przedmioty w polskiej szkole. A ponieważ jestem przeciwnikiem radykalnego, strukturalnego wstrząsania systemem edukacji, bo on i tak cały czas się trzęsie, wiem, że mając do dyspozycji to, co jest, czyli religię i etykę, można zrobić naprawdę dużo. Zwłaszcza że w dokumencie „Państwo i Kościół na swoje miejsca”, który w styczniu wypuściliśmy z Instytutem Strategie 2050, pokazujemy, jak można zrobić to zarówno uwzględniając pełną autonomię wspólnoty szkolnej, jak i jej świeckość, oraz fakt, że wciąż obowiązuje nas konkordat. Niestety, dopóki nie przejmiemy odpowiedzialności za Polskę, czarno, a wręcz czarnko, to widzę.

 

Jak będzie w praktyce?

Gdy obserwuję, ilu młodych masowo wypisuje się z religii, jak bardzo zjawisko laicyzacji przybrało na sile, zastanawiam się, czy Przemysław Czarnek, arcybiskupi plus PiS nie są tajnymi agentami jak Hans Kloss. Dosłownie. Oni chcą, żeby etyka była obowiązkowa, ja też bym chciał. Tylko zupełnie inaczej to rozumiem. Ja pragnę, żeby każdy młody człowiek mógł się nauczyć podstaw logiki, wielokulturowości, antydyskryminacji itd. A u ludzi będących obecnie u władzy pojawiło się myślenie: mamy masowe odejścia z religii, więc damy etykę jako obowiązkową. I od razu poszły sygnały: określone uczelnie będą mam kształcić nowych etyków, a to, nawet jeśli nie de iure, to de facto, ma doprowadzić do tego, by etyka była drugą katechezą. To jest okropne - także dla osób realnie wierzących. Lecz niestety, nie jest to żadna nowość, jeśli chodzi o naszych rządzących. Studiowałem wychowanie do życia w rodzinie w 2012 roku na świeckiej uczelni, jaką jest Uniwersytet Gdański. Dowiadywałem się tam wiele na wzór „ugruntowanych cnót niewieścich”. A PiS jeszcze wtedy nie rządził! A teraz PiS wykorzystuje to, na co przez dekady rządzący mieli przyzwolenie. Rozciągają to na Trybunał Konstytucyjny i samą Konstytucję. Bo kto im zabroni. Są konsekwentni, mają cel. Ale nie doczekają go, bo demografia jest przeciwko nim. I pewnie dlatego robią to wszystko. To jest na zasadzie drapieżnika złapanego w pułapkę, który wie, że już został pokonany, ale jeszcze się szamoce i chce zabić tyle, ile można. Ale ja powtarzam nieustannie za Gandalfem: you shall not pass.