Co ważniejsze: baza czy atmosfera? Jak przygotować opłatkowe spotkanie w szkole? Czy dyrektor musi organizować opłatek? Tych tematów nie mogło zabraknąć w grudniu, gdyż czas przed Bożym Narodzeniem to czas na refleksję i czas przedświątecznych spotkań.
Małgorzata Nowak
Maile do młodej dyrektorki
Od: magosianowak@poczta.onet.pl
Droga Mario, witam ciepło, bo zima nas nie rozpieszcza J.
Dziękuję Ci za przemyślenia na temat budowania wizerunku szkoły. Masz rację, na nic wysokie wyniki i rewelacyjna baza, jeśli ludzie nie potrafią ze sobą współpracować, a w relacjach nie ma szczerości i zaufania. Atmosfera i klimat szkoły to wartość, która nie pojawia się jako wynik zarządzenia czy koncepcji dyrektora. To dzieło całej szkolnej społeczności.
Piszesz: Proszę, podziel się swoimi doświadczeniami na temat organizowania spotkań opłatkowych w Twojej szkole: czy się odbywają, w jakim terminie, o jakiej porze dnia, jaki jest stosunek nauczycieli do nich, czy traktują je jako przyjemność, niechciany obowiązek, czy może się buntują? U nas różnie to bywa…
Widzę, Mario, że problem „opłatka” wraca co roku, czego dowodem są dyskusje na internetowych forach i Twoje pytania. Jak jest u mnie? Różnie bywało, mam wrażenie, że wypróbowaliśmy wszystkie wersje spotkania opłatkowego i każda budziła jakieś wątpliwości. Może dlatego, że szkoła duża, grono pracowników liczy ponad 80 osób, pracujemy do późna, trudno zgrać terminy i oczekiwania. Ale tradycja opłatkowego spotkania zawsze była, więc kontynuowałam, choć czasem bez wewnętrzne-go przekonania. Najpierw organizowałam spotkanie w przedświątecznym tygodniu, z występami dzieci, zapraszałam władze, radę rodziców. Kojarzyło się to wszystko z akademią ku czci, nastroju nie miało, bliskości nie było, za to sporo zamieszania, zdenerwowania i stresu: kto o której przyjdzie i czy wszystko wyjdzie. Wychodziło, ale bokiem. Z ulgą oddychałam, gdy się kończyło, i padnięta wracałam do domu.
W kolejnym roku zmieniłam koncepcję. Ograniczyliśmy liczbę uczestniczących w spotkaniu do pracowników szkoły. Dobrowolna składka, poczęstunek przygotowywała kuchnia, skracałam lekcje i spotykaliśmy się w ostatnim dniu przed przerwą świąteczną – późnym popołudniem – po obejrzeniu jasełek i odbyciu wszystkich klasowych spotkań opłatkowych. Zapraszałam chętnych, oczekując, że przyjdzie większość (bo w końcu te lekcje skróciłam). Różnie to jednak bywało. A ja się przejmowałam, zastanawiałam, dlaczego niektórych nie ma, i myślałam, jak dogodzić wszystkim.
Przełom nastąpił trzy lata temu. A było to tak:
– Robimy opłatek w czwartek po lekcjach? –proponuję.
– Eee, w czwartek, po lekcjach?
– To nie robimy, bo opłatek to spotkanie rodzinne – odpowiadam nieco wkurzona.
Nie można nie robić, to tradycja!
– Dobrze, pomożecie?
Hm... Cisza.
Proponuję realizację inicjatywy oddolnej, sami chcemy, sami robimy, sami sprzątamy. Chęć przygotowania i udziału deklaruje 14 osób. Wymiękam, wpadam w dołek, przestaję się angażować. Sytuacja rozwija się sama. Po szkolnych jasełkach, złożeniu życzeń zostaję w gabinecie, robię porządki w papierach i przełykam łzy, że mi nie wyszła integracja. Przychodzą koleżanki, zapraszają, idę, w pokoju kilkanaście osób, pięknie przygotowany stół, ktoś przyniósł śledzie, Ela zrobiła rybę po grecku, Ania upiekła chleb, Basia przyszła z makowcem, panie z kuchni ugotowały barszczyk, ksiądz Marcin przyniósł opłatki. Nastrój, świece, półmrok, nie widać łez, choć od wzruszenia i emocji aż powietrze zgęstniało. To było piękne spotkanie, siedzieliśmy do wieczora.
Mario, opowiedziałam Ci o swoich doświadczeniach, ale nie napiszę Ci, co powinnaś zrobić. To Wasza decyzja. Wiem, że my w tym roku znów się spotkamy, po lekcjach, w pokoju nauczycielskim. Będziemy razem, bez przymusu, bez odgórnego zarządzenia, bez poczucia, że wypada, trzeba. Każdy coś przyniesie, coś zrobi. Przyjdą ci, którzy chcą, mają potrzebę. Złożymy sobie życzenia, porozmawiamy, może pośpiewamy, posiedzimy przy wspólnym stole. Ten stół łączy, pozwala na chwilę zatrzymania, jest ważny, bo zrównuje relacje, wszyscy są tu jednakowo ważni.
A ja już wiem, że warto oddać czasem inicjatywę w ręce innych, warto stanąć z boku, pozwolić na działanie, zaufać. Przestać na chwilę być dyrektorem, pozostając Człowiekiem.
Spokojnych, dobrych, świątecznych dni życzę J.
Magosia
Źródło: grudniowy numer czasopisma „Dyrektor Szkoły – miesięcznik kierowniczej kadry oświatowej”