Reforma zaordynowana sześciolatkom przed ponad rokiem przez minister edukacji narodowej Katarzynę Hall – nakładająca na nie obowiązek szkolny – stopniowo wchodzi w życie – napisał w „Rzeczpospolitej Piotr Gabryel. Tym samym Polska powoli dołącza do licznej rodziny krajów Europy, w których dzieci zaczynają przygodę ze szkołą wcześniej niż w naszym państwie. Bo w wieku sześciu lat – w Austrii, Belgii, Czechach, Francji, Grecji, Hiszpanii, Irlandii i na Litwie, w Niemczech, Norwegii, Portugalii, Rumunii, Słowacji, Słowenii i we Włoszech.
W wieku pięciu lat – w Anglii, Walii i Szkocji oraz w Holandii, na Węgrzech i na Łotwie.
A w wieku zaledwie czterech lat – w Irlandii Północnej i w Luksemburgu.
Na razie polskie sześciolatki mogą iść do pierwszej klasy na zasadzie dobrowolności – za zgodą rodziców oraz dyrektora szkoły.Już 1 września 2012 r. dobrowolność zastąpi obowiązek – wszystkie sześciolatki trafią do szkół. A co najmniej rok wcześniej do przedszkoli. I między innymi z tym właśnie jest problem.
Z raportu przygotowanego przez urzędników Ministerstwa Edukacji Narodowej dla Sejmu wynika bowiem, że liczba dzieci uczęszczających do przedszkoli co prawda rośnie szybko, a właściwie bardzo szybko, ale wciąż jeszcze jedna czwarta pięciolatków nie ma tej sposobności.
A za niespełna rok będą musiały ją mieć wszystkie, jeśli 1 września 2012 r. – już jako sześciolatki – mają zasiąść w szkolnych ławkach.
Najtrudniej jednak z raportu MEN wyczytać, jak sześciolatki radzą sobie w szkołach, a pięciolatki – w przygotowujących je do nauki oddziałach przedszkolnych. Można się jedynie domyślać, że nie jest to żaden wielki sukces, skoro zaledwie 44 proc. dyrektorów przedszkoli różnych typów deklaruje, iż nauczyciele uwzględniają zalecane w podstawie programowej proporcje czasu przeznaczone między innymi na zabawę, zajęcia na świeżym powietrzu i różnego typu zajęcia dydaktyczne. Wątpliwości budzi też wpływ na rozwój małych dzieci tych przedszkoli, które działają w szkołach.
 
Źródło: Rzeczpospolita, 21.09.2010 r.