Zdaniem  prof. Danuty Waloszek z Akademii Pedagogicznej w Krakowie MEN, które chce od 2009 r. posłać sześciolatki do szkół, powinno w akcie prawnym określić, jak ma wyglądać minimalne wyposażenie klas dla maluchów. Takie, które zapewni realizowanie podstawy programowej przygotowanej przez MEN dla sześciolatków.
W szkołach niemieckich nie ma mowy o żadnej poważnej dyscyplinie czy ciągłym siedzeniu w ławkach w klasach dla sześciolatków. Zajęcia odbywają się często w grupach, na dywanie w otoczeniu zabawek, gier, puzzli i innych pomocy.
Minister Hall chce, by sale w szkołach były podzielone na dwie części: z ławkami i rekreacyjną z dywanem. W poradniku o reformie dla dyrektorów podstawówek szefowa resortu napisała, że „pożądane jest także dodatkowe wyposażenie w: sprzęt audiowizualny, komputer z dostępem do Internetu, projektor, mapy, gry i zabawki dydaktyczne, tematyczne kąciki zabaw, biblioteczkę”.
Ale resort standardów nie określi, bo jest zbyt dużo możliwości urządzania klas. Minister Hall uważa też, że wskazanie minimalnych wymagań mogłoby spowodować, iż gminy nie zrobią nic ponad to.
- Nie można określać, ile misiów pluszowych ma być na metr kwadratowy! – zgadza się Marek Olszewski, wiceprzewodniczący Związku Gmin Wiejskich i wójt gminy Lubicz. Podkreśla, że samorządy już prowadzą zerówki w wielu szkołach i na ich wzór przygotują klasy dla sześciolatków.
 
Źródło: Rzeczpospolita, 29.10.2008 r.