Nauczycielka matematyki z Krapkowic zdjęła ze ściany pokoju nauczycielskiego wiszący tam krzyż. Została za to ostro skrytykowana przez współpracowników, spotkała się z oskarżeniami o kradzież oraz ostracyzmem. Wystąpiła do sądu o uznanie, że padła ofiarą dyskryminacji ze względów światopoglądowych. Ostatecznie sąd przyznał jej rację.
- Sąd uznał, że bez względu na to, jakie ktoś ma poglądy, nikt nie powinien być obrażany, oczerniany i dyskryminowany, nawet jeśli jest mniejszością - podkreśla nauczycielka. Podkreśla, że wielu ludzi jej gratuluje, ale nie ma wśród nich raczej jej współpracowników.
- Spotkałam się z absolutnym milczeniem na ten temat. Nikt ze mną o tym nie rozmawia. Wszyscy mnie unikają, jeśli tylko podejrzewają, że mogę poruszyć tą kwestię. Ja myślę, że nauczyciele z mojej szkoły nie rozumieli prawa, nie zastanawiali się nad tym nigdy. Ponieważ dyrektorka narzuciła określony sposób interpretowania prawa, to każdy był przekonany, że dyrektorka jako osoba ważniejsza, mądrzejsza na przykład ode mnie - ma rację. I dlatego nikt nie przypuszczał nawet, że ja to mogę wygrać. Właściwie do końca ani dyrektor, ani nikt z tamtej strony nie sądził, że wyrok może być dla mnie korzystny. - podkreśla. Więcej>>