Najpóźniej od 23 kwietnia, wszyscy nauczyciele powinni otrzymywać wyższe pensje. Do tego czasu powinni też otrzymać wyrównanie pensji od stycznia.
Dla zdecydowanej większości nauczycieli organem odpowiedzialnym za wypłacenie podwyżek są samorządy. Te wywiązały się z tego obowiązku. Nie zrobiła tego jednak dotychczas większość ministerstw prowadzących szkoły resortowe, w których pracuje kilkanaście tysięcy nauczycieli. Dyrektorzy, m.in. szkół leśnych, rolniczych, muzycznych, baletowych są zdezorientowani, bo nie mają żadnych informacji, kiedy otrzymają pieniądze. Coraz bardziej obawiają się też pozwów nauczycieli.
Ministerstwo edukacji odpowiedzialne za podział środków i sporządzenie wyliczeń podwyżek opóźnienia w ich wypłaceniu tłumaczy trudną sytuacją państwa. Z kolei Ministerstwo Finansów nie wydaje decyzji o uruchomieniu środków, bo przesłane przez MEN wyliczenia zawierają błędy. Zdaniem MEN szacunki dotyczące tej liczby, przyjęte w fazie planowania budżetu na ten rok, odbiegają od rzeczywistości. Dlatego MEN przesłał poprawione obliczenia do MF dwa tygodnie po ustawowym terminie (7 maja).
Część dyrektorów szkół resortowych, chcąc wypełnić ustawowe zobowiązanie wobec nauczycieli, wygospodarowuje pieniądze na podwyżki, nie płacąc pedagogom np. za godziny zastępstw. Większość nie ma jednak pieniędzy na podwyżki i ich nie wypłaca.
Wszystkie związki zawodowe zgadzają się, że niewypłacanie w terminie ustawowym podwyżek dla nauczycieli jest łamaniem prawa.
Solidarność oświatowa wyśle w tej sprawie protest do premiera. Na brak podwyżek u ministra finansów skarżył się już kilka tygodni temu Związek Nauczycielstwa Polskiego.
 
Źródło: Gazeta Prawna, 10.06.2009 r.