Nie cierpię zebrań z rodzicami, kiedy muszę prosić, by raz w miesiącu zrzucili się po kilka złotych na ksero. Rodzice narzekają, robią miny. Skończmy z tą patologią. Ja chcę uczyć, a nie żebrać o pieniądze - napisała do "Gazety Wyborczej" młoda nauczycielka z Zielonej Góry. Czy urzędnik drukuje służbowe dokumenty w domu? Czy płaci za korzystanie z firmowej kserokopiarki? W liście do redakcji nauczycielka opisała, w jaki sposób dyrektorzy obarczają nauczycieli kosztami funkcjonowania szkół.
- W szkole nie mamy dostępu do komputerów i drukarek. Wszystkie materiały przygotowuję i drukuję w domu, potem powielam w szkole. Aby korzystać z kserokopiarki w pokoju nauczycielskim, muszę wykupić w sekretariacie specjalną kartę. Na ksero zbieram raz na semestr po 5 zł od każdego ucznia. To pokrywa tylko część kosztów. Resztę dokładam z własnej kieszeni. Sporo wydaję też na papier i tusz do domowej drukarki. Z dodatkiem za nadgodziny, staż i wychowawstwo miesięcznie zarabiam niewiele ponad 1,5 tys. zł na rękę. Wyłożenie co miesiąc nawet 30 zł na szkolne potrzeby to dla mnie znaczący wydatek - żali się nauczycielka.
W wielu szkołach za drukowanie i kserowanie materiałów na lekcje płacą z własnej kieszeni rodzice uczniów i nauczyciele. - Wiem, że dyrektorom jest wygodnie obciążać ich kosztami funkcjonowania szkoły. Ale tak być nie powinno. Wzywam nauczycieli do buntu - mówi gorzowski radny Stefan Sejwa.
Dziwią się także rodzice. Wielu z nich zdążyło się już przyzwyczaić do opłat za komitet rodzicielski. Ale lista wydatków stale rośnie. Naczelnik Wydziału Edukacji w Gorzowie, Adam Kozłowski,  zapewnia jednak, że dyrektorzy w swoich budżetach mają wydzieloną pulę na wydatki rzeczowe i mogą z niej finansować zakup papieru albo ksero. - To nie są budżety na miarę marzeń, ale nie są też małe. To dyrektorzy podejmują decyzję, co i w jakiej ilości kupić. Nie ma żadnego zakazu kupowania papieru, tonerów czy przyborów biurowych, tak jak nie ma zakazu korzystania z pomocy rodziców czy sponsorów - tłumaczy Kozłowski i podkreśla, że miasto nie ingeruje w wydatki szkół.
W Zielonej Górze Związek Nauczycielstwa Polskiego chce przeprowadzić wśród nauczycieli specjalną ankietę. - Zapytamy, ile dokładają do lekcji - zdradza Ewa Kostrzewska, przewodnicząca zielonogórskiego ZNP. - Ksero to wierzchołek góry lodowej. W pokojach nauczycielskich stoi najczęściej jeden komputer, a chętnych cała kolejka. Dzisiaj nauczyciel musi mieć w domu komputer i drukarkę. Za papier i tonery płaci z własnej kieszeni.
Bożena Pierzgalska, szefowa nauczycielskiej Solidarności w Lubuskiem uważa, że problemu nie rozwiąże się, dopóki samorządy nie znajdą dodatkowych pieniędzy dla szkół. - Standardem powinny być bezpłatne ksera w każdej szkole. Nauczyciel powinien zostawić w sekretariacie materiał z podaną liczbą kopii i odebrać w ustalonym terminie, tak jest w szkołach na zachodzie Europy - tłumaczy Pierzgalska.
„Gazeta” czeka na listy w tej sprawie.
 
Źródło: Gazeta Wyborcza, 22.09.2008 r.