Nauczycieli należy podzielić na pracujących "przy tablicy" i pozostałych - pedagogów, psychologów, bibliotekarzy czy urzędników z kuratorium. Ta druga grupa może stracić długie wakacje i pracować dłużej w ciągu dnia - MEN chce, by określały to samorządy.
Nauczyciele powinni dostać trochę wyższą pensję zasadniczą w zamian za likwidację niektórych dodatków do pensji, np. wiejskiego. Teraz nauczycielskie zarobki to pensja zasadnicza i kilkanaście dodatków, które stanowią czasem nawet jedną trzecią płacy.
MEN chce także zmienić zasady awansu nauczyciela. Proponuje, by nauczycielski staż zaczynał się już na studiach i kończył egzaminem uprawniającym do zawodu - podobnie jak lekarski egzamin państwowy dla lekarzy. Potem - pierwszy kontrakt w szkole na trzy lata. Dobra ocena dyrektora pozwala przedłużyć nauczycielowi umowę na kolejne trzy lata. Zła - nauczyciel musi szukać nowej pracy, na czas określony. Po sześciu latach kolejny egzamin - na nauczyciela mianowanego. Daje prawo do samodzielnej pracy i szansę na większe zarobki, jeśli nauczyciel będzie pracował więcej przy tablicy. O tym, ile ma pracować i za ile, miałby decydować dyrektor szkoły.
Osiągnięcie stopnia nauczyciela dyplomowanego - byłoby możliwe dopiero po 20 latach pracy. O tym, kto awans dostanie, decydowaliby razem z dyrektorem rodzice oraz uczniowie.
Zarząd główny ZNP, największego oświatowego związku zawodowego (ok. 200 tys. członków), zaprotestował przeciwko zmianom w Karcie nauczyciela.
Gazeta Wyborcza, 15 grudnia 2010 r., Aleksandra Pezda








