- Powiedziałam ZNP i Solidarności, że jeżeli są gotowi wziąć odpowiedzialność za zmiany w Karcie Nauczyciela w tej chwili, to ja jestem do tych rozmów gotowa - zaznaczyła minister. Według niej, podwyżki postulowane przez związki kosztowałyby budżet państwa 4 mld zł.
Czytaj: ZNP rozpoczyna akcję protestacyjną>>

Kluzik-Rostkowska przypomniała, że nauczyciele byli jedyną grupą w sferze budżetowej, która w ostatnich latach otrzymała podwyżki. - Mam poczucie, że były one wyrazem szacunku i dbałości o tę grupę zawodową. Nauczyciele mają też dwukrotnie dłuższy urlop, to też ich stawia w sytuacji, w której trudno powiedzieć, że nikt o nich nie dba. W 40-godzinnym tygodniu pracy, mają 18-godzinne pensum i dwie godziny karciane, przysługuje im urlop dla poratowania zdrowia, mają prawie 3-krotnie wyższy od przeciętnego fundusz świadczeń socjalnych. Myślę, że gdyby porównać warunki pracy osoby zatrudnionej w oparciu o Kodeks pracy i osoby zatrudnionej w oparciu o Kartę Nauczyciela, to w moim odczuciu, ci pierwsi mogą powiedzieć, że nauczyciele to grupa, o którą wyjątkowo się dba - powiedziała minister edukacji.
Przypomniała też, że w ciągu ostatnich 10 lat subwencja oświatowa wzrosła o 15 mld zł, przy jednoczesnym zmniejszeniu się liczby uczniów o prawie jedną czwartą. - Nie mam żadnych wątpliwości, że te 40 mld zł, które są dziś w systemie, mogłyby pracować znacznie lepiej - zaznaczyła. Wskazała, że nie jest to jednak możliwe bez zmian w Karcie. Oceniła, że Karta Nauczyciela przeszkadza dyrektorom szkół, przeszkadza najlepszym nauczycielom, chroni zaś najsłabszych i najgorszych, w tym takich, którzy nie powinni w ogóle pracować z dziećmi. (ks/pap)