Minister edukacji nie zamierza czekać, czy prezydent da zielone światło jej ustawie posyłającej sześciolatki do szkoły, czy ją zawetuje. Jeszcze w listopadzie minister Katarzyna Hall podpisze rozporządzenie, które za rok wprowadzi do szkół nowe programy nauczania - dostosowane do młodszych o rok uczniów. Jak podaje „Głos Nauczycielski” , minister dała słowo wydawcom podręczników, że z rozporządzenia się nie wycofa, niezależnie od politycznych losów ustawy.
Jak wyjaśnia Piotr Marciszuk, prezes Polskiej Izby Książki i wydawca podręczników, wydawnictwa na przygotowanie podręczników miały rok. Musiały mieć gwarancję, że tak potężny wysiłek organizacyjny i finansowy nie pójdzie na marne. - I ministerstwo taką gwarancję dało, obiecało rozporządzenie jeszcze w listopadzie - mówi. Dodaje, że ryzyko dla wydawnictw było wielkie, bo przygotowanie próbnego druku jednego tytułu to koszt 0,5 mln zł.  Marciszuk przyznaje, że gdyby nowa ustawa oświatowa nie weszła w życie, a powiązane z nią podstawy programowe zaczęły obowiązywać, to w szkołach, zwłaszcza podstawowych, chaosu uniknąć się nie da. - Nowe podręczniki dla pierwszych klas są dostosowane do młodszych o rok uczniów. Zgodnie z oczekiwaniami MEN scaliliśmy też w szkolnych książkach programy dla gimnazjów i szkół ponadgimnazjalnych - dodaje.  
Minister Hall pozwoliła przygotowywać podręczniki, choć w sprawie podstaw programowych trwają jeszcze konsultacje społeczne (zaczęły się 25 września), co oburza Wojciecha Książka, wiceministra oświaty w rządzie Jerzego Buzka. - Te konsultacje to fikcja, bo podręczniki według nowych podstaw programowych są od dawna gotowe. Głos nauczycieli został zignorowany - mówi Książek. - Pozwoliliśmy sobie na taki pośpiech przy reformie oświaty dziesięć lat temu. I dlatego mogę dziś powiedzieć, że drugiego takiego wstrząsu szkoła nie wytrzyma.
 
Źródło: Polska the Times, 30.10.2008 r.