- Nie ograniczamy kreatywności dyrektorów, ale staramy się urealnić ich plany - tłumaczy Ryszard Stefaniak, naczelnik miejskiego wydziału edukacji. - Mamy globalną wiedzę na temat liczby naszych absolwentów gimnazjów i potencjalnych uczniów, którzy przyjadą do nas z okolicznych miejscowości. Urzędnicy starają się hamować entuzjazm dyrektorów. Z wyliczeń wynika, że na 5500 miejsc, które zamierzają stworzyć szkoły, przypadać będzie tylko 3600 uczniów.
Coraz większą popularnością cieszą się technika, dlatego ich dyrektorzy chcą, by liczba oddziałów wzrosła z ok. 50 do 80. Według urzędników to za dużo.
Dyrektorzy nie są zadowoleni z działań magistratu. 
- Są to ograniczenia - mówi jeden z nich. - Oczywiście w globalnym rozrachunku można znaleźć uzasadnienia, ale my musimy dbać o swoje placówki i naszą kadrę. Więcej>>