- To nie ja decydowałam o ich zatrudnieniu. Podpisaliśmy umowę z Zakładem Pomocy Szkole. I to właśnie on wytypował do pracy moją córkę i zięcia. Chciałam uniknąć takiej sytuacji, ale był środek roku szkolnego i większość instruktorów już miała zajęty cały grafik - tłumaczy dyrektorka.
Oburzenia osób, które zdecydowały się napisać do "GW", nie podzielają także urzędnicy. Podkreślają, że ustawa o samorządzie mówi jedynie o tym, że nie można zatrudniać członków rodziny na stanowiska administracyjne w szkole czy przedszkolu, nie wykluczając przy tym zatrudniania ich jako nauczycieli. Więcej>>
Lublin: dyrektorka przedszkola posądzana o nepotyzm
W jednym z lubelskich przedszkoli pracowali córka i zięć dyrektorki. Dyrektorka tłumaczy, że innych chętnych nie było - informuje Gazeta Wyborcza.