MEN o pół miliona obciął pieniądze na olimpiady przedmiotowe.
Właśnie teraz odbywają się eliminacje do centralnego etapu olimpiad-konkursów. Jest ich 26, startuje w nich kilkadziesiąt tysięcy licealistów. Wszystko w atmosferze trwającego od kilku miesięcy sporu między MEN a  uczelniami, które olimpiady organizują. Od kilkudziesięciu lat olimpiady są przygotowywane i prowadzone przez pracowników uczelni wyższych. Finansuje je MEN, przekazując pieniądze zwyczajowo uformowanym komitetom, składającym się zwykle z kilku uczelni. W tym roku jednak MEN ogłosiło konkursy. Mają się odbywać co roku. Ich celem jest możliwość dokonania konkurencyjnego wyboru organizatorów olimpiad.
Tegoroczny konkurs wywołał zamieszanie - został rozstrzygnięty dopiero na koniec sierpnia zeszłego roku, a organizatorzy ogłaszali jego zasady jak zwykle przed końcem roku szkolnego. Niektórzy się wycofali: do końca nie było pewne, czy olimpiady z języka francuskiego, niemieckiego i białoruskiego w ogóle się odbędą. W dodatku resort obciął budżet - jest ok. 6 mln zł, czyli o pół miliona mniej niż w ubiegłym roku
Nie można szykować olimpiad w atmosferze niepewności, czy się wygra konkurs, czy nie - mówi prof. Jan Mostowski, organizator olimpiady fizycznej.
Kilkunastu czołowych polskich naukowców napisało list otwarty do premiera Tuska. "Olimpiady przedmiotowe jeszcze działają, ale jedynie dlatego, że organizatorzy poczuwają się do odpowiedzialności za ten element polskiej oświaty" - czytamy m.in. w liście. I dalej: "Zwracamy się z usilną i pilną prośbą o energiczną interwencję w sprawie olimpiad przedmiotowych dla uczniów szkół ponadgimnazjalnych, które to olimpiady z powodu nieodpowiedzialnej działalności Ministerstwa Edukacji Narodowej właśnie przestają istnieć".
„Gazeta” publikuje treść listu.
 
Źródło: Gazeta Wyborcza, 9.02.2010 r.