Krakowscy nauczyciele kwestionują kompetencje egzaminatorów, oceniających sprawdzian po szóstej klasie, egzamin gimnazjalny i matury. Piszą apel do MEN, by zainteresowało się problemem.
W Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej w Krakowie zarejestrowanych jest ok. 35 tys. egzaminatorów. Przeszli szkolenia zakończone egzaminem, dającym im uprawnienia do oceniania matur, egzaminów gimnazjalnych i sprawdzianów pisanych przez uczniów na zakończenie nauki w szkole podstawowej.
W roku, gdy zostaną wytypowani do oceny prac, muszą przejść dodatkowy kurs doskonalący oraz jeszcze jedno szkolenie. Mimo to wciąż robią błędy. W tym roku w krakowskiej OKE źle ocenionych zostało 29 sprawdzianów i 19 egzaminów gimnazjalnych (składanie wniosków o wgląd w matury cały czas trwa).
Błędy udało się wykryć dzięki rodzicom, którzy mając podejrzenia, że ich dzieci napisały lepiej egzamin, niż wskazuje na to liczba uzyskanych punktów, zażyczyli sobie, by OKE pokazała im prace uczniów.
Wicedyrektor OKE w Krakowie Maria Krystyna Szmigel podkreśla, że większość błędów bywa winą samych szkół. Zapominają na przykład poinformować, że uczeń ma dysleksję i komisja niesłusznie odbiera punkty za ortografię.
Zdaniem nauczycieli nieporozumieniem egzaminu gimnazjalnego jest to, że część humanistyczną mogą oceniać wszyscy nauczyciele, których przedmiot podchodzi pod nauki humanistyczne, a więc i katecheta, i pan od WOS-u... W grę wchodzi też pośpiech. W ciągu jednego weekendu trzeba poprawić około 80 prac. Pośpiech wynika także z chęci większego zarobku, bo płaci się od każdej sprawdzonej pracy (od 8 do 27 zł brutto). Tyle że jedna niepochlebna recenzja o egzaminatorze nie owocuje odsunięciem go od poprawiania prac. Zazwyczaj za rok dostaje drugą szansę w innym zespole.
Inicjatorzy wystąpienia do ministerstwa chcą, by część humanistyczną egzaminu gimnazjalnego oceniali wyłącznie poloniści i by egzaminator, który popełni błąd w ocenie pracy, był odsunięty. Dyrektorzy domagają się też możliwości wglądu w prace uczniów, by na tej podstawie ocenić nauczycieli.

Źródło: Gazeta Wyborcza, 9.07.2010 r.