- Dyskretnym rewolucjonistą może być dyrektor lub nauczyciel, który - mimo poczucia, że jego wpływ jest ograniczony - nie zamierza rezygnować ze zmiany. Gdy mówię o dyskretnych rewolucjonistach, to myślę o ludziach, którzy małymi krokami chcą wprowadzać wielkie zmiany - mówił Aleksander Pawlicki ze Szkoły Edukacji Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności Uniwersytetu Warszawskiego.
Zmiana wprowadzona małymi krokami
Tłumaczył, że czasami opór przed wprowdzaniem większych reform sprawia, że zostają one tak wypaczone podczas wprowadzania, że w praktyce nic się nie zmienia. Skuteczniejsze okazuje się wprowadzanie zmian malymi krokami, przez osoby, które chcą je wprowadzać.
- To idea skierowana do każdego nauczyciela, który zauważa, że nie wszystko mu się podoba i czuje potrzebę, by coś z tym zrobić - podkreślał prelegent - Żeby być dyskretnym rewolucjonistą, nie można się miotać pomiędzy entuzjazmem a zniechęceniem, a zawsze być gotowym do podjęcia niewielkiej zmiany i przekonania do niej innych - tłumaczył Aleksander Pawlicki.
Droga do wprowadzenia zmian:
- być w zgodzie ze sobą;
- ,przekształcać zagrożenie w szanse,;
- korzystanie z małych zwycięstw,
- zyskiwanie poparcia, organizowanie zbiorowego działania.
Przykładem jest choćby wprowadzenie w szkole otwartych klas. Nauczyciel, który wierzy, że taka zmiana jest potrzebna, zaczyna od swojej klasy, a potem stopniowo przekonuje do tego innych.
- Dbamy o to, by nasi studenci wiedzieli, w jaką szkołę wierzą i w jakiej nie mogą pracować, bo nie jest w zgodzie z ich wartościami mówił Aleksander Pawlicki - Siła bycia dyskretnym rewolucjonistą polega na przekonaniu kilku osób, dzięki czemu możemy zmieniać pracę w klasie lub w szkole - dodał.
Zmiana z inicjatywy dzieci
O tym, że dzieci mogą same wprowadzać ważne dla szkoły i dla społeczeństwa zmiany mówił Miguel Luengo z Design for Change. Zdobywają dzięki temu kompetencje społeczne i uczą się, że mają wpływ na otaczającą rzeczywistość.
- Dzieci cęsto zadają pytanie: "Czy mogę?, a potem, gdy są starsze, mówimy im, jak wiele rzeczy muszą, a to nie fair. Chcemy im pokazać, że mogą same wpływać na świat. To przekonanie bierze się z empatii, kreatywności, krytycznego myślenia, pracy zespołowej i współdzielonego przywództwa - tłumaczył prelegent.
W takie inicjatywy można angażować już trzylatki - dzieci wymyślają kreatywne rozwiązania globalnych problemów, takich jak wymieranie pszczół lub brak dostępu do wody. Dowiadują się też, jak pomagać sobie nawzajem - jednym z przykładów podanych przez prelegenta była szkoła w Indiach, w której uczniowie zorganizowali transport dla niepełnosprawnego kolegi tak, aby mógł on uczestniczyć w lekcjach.
- Zmieniacie świat, bo zmieniacie edukację, a to edukacja to najskuteczniejsze narzędzie temu służące - podkreślił Miguel Luengo, przypominając, że nie powinniśmy myśleć o dzieciach jedynie jako o naszej przyszłości, ale już teraz docenić ich możliwości i pozwolić im się realizować.