Samorządowcy, podobnie jak minister Katarzyna Hall, chcieliby, aby w przyszłym roku jak najwięcej sześciolatków poszło do szkoły. Zwolni to liczbę miejsc w przedszkolach a równocześnie samorządy dostaną na te dzieci subwencję oświatową.
W Krakowie, gdzie do szkoły poszło zaledwie 2 % sześciolatków, rozpoczęto od rozmów z dyrektorami szkół i przedszkoli, którzy z kolei mają przekonywać rodziców, że nie warto, by sześciolatek został w przedszkolu. W planie są wycieczki dla pięciolatków do szkół, by mogły zobaczyć klasy, spotkania w podstawówkach z rodzicami, by przekonali się, że są przygotowane na przyjęcie dzieci. Planuje się także tworzenie oddzielnych klas tylko dla sześciolatków.
Na odwiedzanie szkół stawia też Poznań, gdzie uczy się 7 proc. sześciolatków. Uczniowie podstawówek zapraszają przedszkolaki na różne imprezy: andrzejki, św. Mikołaja. Będą też drzwi otwarte w szkołach dla rodziców.
Warszawa, gdzie 10 proc. maluchów znalazło się w pierwszych klasach, w styczniu rozpocznie akcję „Sześciolatki w pierwszej klasie”. W jej ramach miasto wyda poradnik dla rodziców, który będzie dotyczył rozwoju dziecka. Rodzice znajdą w nim coś w rodzaju dziesięciu pytań, jak zdiagnozować, czy dziecko jest gotowe, by pójść do szkoły.
Stołeczne poradnie psychologiczno-pedagogiczne będą udzielać e-porad przez Internet.
Minister Hall dodaje, że każdy nauczyciel w przedszkolu ma obowiązek powiedzieć, czego dziecko będzie się uczyło w przedszkolu, a czego w pierwszej klasie, i jak jest przygotowane do pójścia do szkoły. – Rodzice będą mogli świadomie podjąć decyzję: czy fundować dziecku repetę z przygotowania przedszkolnego, czy lepiej posłać je do szkoły – mówi.

Rzeczpospolita, 25 listopada 2009 r., Renata Czeladko