Na przedmaturalnym spotkaniu organizacyjnym w Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej w Łodzi w październiku dyrektor jednej ze szkół zaproponował wprowadzenie opłaty za poprawkowe egzaminy maturalne, na których absolwenci chcą uzyskać wyższe wyniki. Poparli go inni dyrektorzy.
Przepisy od 2005 r. pozwalają maturzystom poprawiać wynik matury. Absolwenci danej szkoły przez pięć lat od podejścia do pierwszego egzaminu mogą ponownie przystępować do sprawdzianu z wybranych przedmiotów. Po pięciu latach też mogą poprawiać wyniki, ale muszą już zdawać całą maturę. To sprawia, że z roku na rok osób zgłaszających chęć poprawki jest coraz więcej. Dyrektorzy musza przygotować dla nich sale, a nauczyciele zamiast być na lekcjach, muszą przeznaczyć czas na pracę w komisjach egzaminacyjnych. Coraz częściej zdarza się, że ze zgłaszających się absolwentów podwyższeniem oceny jest zainteresowana jedna trzecia, pozostali nie przychodzą na egzamin.
Małgorzata Dudkiewicz-Świerzyńska, wicedyrektor łódzkiej OKE mówi: – Nauczyciele podkreślają, że gdyby uczniowie płacili za dodatkowy egzamin, szanowaliby czas i pracę innych. Zgadzam się z tym poglądem i uważam, że społeczeństwo nie powinno być obciążane takimi kosztami.
Inny pomysł to wprowadzenie kaucji przez zgłaszającego się na egzamin, która w razie jego niestawienia się na egzaminie przepadałaby.
Co na to MEN? – Dostrzegamy problem i jesteśmy otwarci, by przeanalizować rozwiązania proponowane przez dyrektorów – mówi Grzegorz Żurawski, rzecznik prasowy resortu. – Można np. rozważyć wprowadzenie przepisów uniemożliwiających poprawianie tym, którzy już studiują.
 
Źródło: Rzeczpospolita, 6.11.2009 r.