Samorządy nie mają miejsc w przedszkolach i otwierają dodatkowo oddziały w szkołach. Gminy likwidują też placówki utworzone za pieniądze UE po wykorzystaniu dotacji. Przedszkola, które powstały za pieniądze z UE, nie mają zagwarantowanego dalszego finansowania. Rodzice dzieci nieprzyjętych do przedszkola mogą odwoływać się do sądu.
Dla samorządów to trudny rok, bo wiąże się z wdrażaniem reformy edukacyjnej i obniżeniem dla dzieci obowiązku szkolnego. W tym roku rodzice będą mogli jeszcze zdecydować, czy sześciolatki trafią do szkoły, czy pozostaną w przedszkolu. Większość z nich nie spieszy się z tą decyzją. Póki co deklarują, że dzieci trafią do przedszkola.
– Nawet do połowy października rodzice mogą podjąć decyzję o przeniesieniu sześciolatka z przedszkola do szkoły – mówi Grzegorz Żurawski, rzecznik Ministerstwa Edukacji Narodowej (MEN).
Brak jednoznacznej deklaracji u rodziców sześciolatków sprawia, że zajmują one miejsca w przedszkolu młodszym dzieciom. To duży kłopot dla gmin, bo w tym roku po raz pierwszy rodzice pięciolatków muszą je posłać do takiej placówki.
Kolejnym problemem gminy jest rozmieszczenie przedszkoli na jej terenie. Z ustalonych przez samorządy przydziałów do przedszkoli nie zawsze są zadowoleni rodzice. Zarzucają im, że ich dzieci nie trafiają do placówek przez nich wskazanych.
W całej Polsce z Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki wsparcie uzyskało prawie 2,6 tys. placówek przedszkolnych. Uczęszcza do nich ponad 70 tys. dzieci. Ani Ministerstwo Rozwoju Regionalnego, ani resort edukacji narodowej nie mają jednak żadnych statystyk dotyczących trwania na rynku tych placówek.
 
Źródło: Gazeta Prawna, 11.04.2011 r.