Gazeta Wyborcza zamieściła artykuł Konrada Budka zatytułowany „Oświata wszechwiedząca”.
Nowa ustawa, poza personalizacją danych i synchronizowaniu ich z bazą PESEL, zakłada także gromadzenie dodatkowych, wrażliwych danych na temat uczniów - m.in. opinii psychologicznych oraz ewentualnych niepełnosprawności. Wlicza się w to także promocję do kolejnych klas, zachowanie, pochodzenie (repatriant, imigrant, etniczny Polak) i sytuację materialną rodziny (np. czy korzystał z pomocy socjalnej oraz dopłat na dojazdy do szkoły).
Celom edukacyjnym ma służyć także odnotowanie, ile razy uczeń złamał nogę na terenie szkoły i czy ma kartę rowerową.
Autor ostrzega, że spersonalizowane dane zawarte w gigantycznej bazie SIO, dotyczące wszystkich Polaków do 18. roku życia objętych obowiązkiem edukacyjnym, mogą być przedmiotem zainteresowania wielu instytucji a także przestępców.
Najprostszym przykładem mogą być firmy ubezpieczeniowe, które na podstawie historii ucznia mogłyby do woli oszacować ryzyko dotyczące dorosłego już człowieka, a co za tym idzie, wysokość składek. Podobny mechanizm występuje w przypadku banków, które wnikliwie oceniają ryzyko, udzielając kredytów hipotecznych. Podobnie jak banki postępować mogą potencjalni pracodawcy.
Patologie wynikające z istnienia spersonalizowanej bazy danych mogłyby się zaczynać już na etapie rekrutacji do szkół - mało która placówka o wyrobionej renomie chciałaby przyjąć do siebie uczniów z problemami psychologicznymi lub rodzinnymi, mogąc wybrać uczniów bez niekorzystnego wpływu środowiska. Może to doprowadzić do kolejnej selekcji, obok dokonywanej na podstawie ocen. I stąd już prosta droga do tworzenia gett.
Zwraca to uwagę na kolejny problem - centralizacja nie sprzyja budowaniu zdrowych relacji między dyrekcją szkoły a rodzicami. Zauważa to protestująca przeciw ustawie fundacja "Rodzice szkole". Zaufanie między ludźmi spotykającymi się twarzą w twarz zawsze będzie większe niż zaufanie do molochów państwowych. Tymczasem świadomość, że wrażliwe dane będą przekazane dalej - do centrali - może wręcz zniechęcić rodziców do dzielenia się problemami z dyrekcją i kadrą szkoły.

Źródło: Gazeta Wyborcza, 25.03.2011 r.