Wbrew powszechnemu mniemaniu nierówne traktowanie i dyskryminacja to nie są tożsame zagadnienia. Ma to niezwykle duże znaczenie praktyczne, gdyż zdecydowanie inaczej kształtuje się sytuacja pracownika dochodzącego swoich praw w zależności od tego, który ze wskazanych zarzutów stawia pracodawcy.

Chcąc w najprostszy sposób wyjaśnić różnicę między obiema zasadami, można wskazać, że równe traktowanie oznacza, że w takich samych okolicznościach (dotyczących sfery zatrudnienia, rodzaju i sposobu wykonywania pracy) pracownicy mają mieć jednakowe prawa (np. w zakresie wynagrodzenia, dostępu do szkoleń czy awansów). Z kolei dyskryminacja oznacza różnicowanie pracowników, jednakże takie, które opiera się na nieobiektywnych przesłankach, takich np. jak płeć, rasa, wiek, przynależność związkowa czy wyznawana religia (nieobiektywne, czyli nieodnoszące się do sfery zatrudnienia, sposobu wykonywania pracy).

Polecamy: Nie każdy przejaw nierównego traktowania wyczerpuje znamiona dyskryminacji


Tym samym nie można z góry wskazać, że każde naruszenie zasady równego traktowania jest dyskryminacją. Np. jeżeli dwóch mężczyzn, o podobnych kwalifikacjach, tej samej rasy, w zbliżonym wieku, będących członkami związku zawodowego, zatrudnionymi na pełen etat na umowie na czas nieokreślony, będzie pobierało różne wynagrodzenie (np. jeden z nich ma lepsze stosunki osobiste z pracodawcą) wówczas naruszona zostanie zasada równego traktowania, a jednocześnie nie będzie można wówczas mówić o dyskryminacji.

Różne traktowanie wynikające z obiektywnych przesłanek jest jak najbardziej dopuszczalne, a co więcej niekiedy to właśnie równe traktowanie może być uznane za działanie nieprawidłowe (np. jednakowe wynagrodzenie dla pracowników wykonujących różne prace, z których jedna wymaga większych kwalifikacji i wiąże się z większą odpowiedzialnością i ryzykiem).