Mieszkająca w aglomeracji paryskiej kobieta nie jest w ciąży i czuje się dobrze - zapewniła w sobotę Touraine.
Według WHO za "niemal 100 proc. zarażeń" chorobą odpowiadają komary z rodziny Aedes aegypti. W literaturze fachowej wspomina się też o zakażeniach drogą płciową. O kilku takich przypadkach informowały ostatnio służby w USA.
Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) radzi turystom wracającym z krajów zagrożonych Ziką, by przez co najmniej cztery tygodnie po powrocie uprawiali seks tylko z użyciem prezerwatyw lub całkowicie powstrzymali się od stosunków seksualnych. Kilka tygodni temu korzystanie z prezerwatyw w obecnej sytuacji zaleciło francuskie ministerstwo zdrowia.
Naukowcy podejrzewają, że Zika ma związek z występowaniem mikrocefalii (małogłowia) u noworodków oraz z występowaniem rzadkiego schorzenia znanego jako zespół Guillaina i Barrego, który u osób z osłabionym układem odpornościowym może wywoływać paraliż, a w skrajnych przypadkach śmierć. U kobiet ciężarnych wirus może przedostać się do płodu, wywołać wady wrodzone i doprowadzić nawet do śmierci dziecka.
Fala zakażeń wirusem dotknęła ponad 30 państw, w tym najdotkliwiej Brazylię, gdzie odnotowano ponad 4,3 tys. mikrocefalii prawdopodobnie powiązanych z Ziką.
W ostatnim czasie pojawiły się doniesienia o stwierdzeniu obecności tego wirusa u europejskich turystów. Chodzi o dwoje Czechów, którzy podróżowali po Karaibach, a także o trzech Brytyjczyków, 10 Holendrów i Hiszpankę, którzy odwiedzili kraje Ameryki Południowej. Eksperci przewidują, że biorąc pod uwagę skalę występowania wirusa w Ameryce Południowej i częstotliwość zagranicznych podróży, w Europie najpewniej takich przypadków będzie przybywać.
WHO traktuje wirusa jako międzynarodowe zagrożenie. Poprzednio taki komunikat wydała w 2014 roku w związku z epidemią eboli.
Wirus Zika znany jest od 1947 roku, gdy został odkryty w Ugandzie. Jeszcze do zeszłego roku uważano, że nie ma on poważnych skutków dla zdrowia. Obecnie nie ma szczepionki przeciwko wirusowi.(PAP)