W kwietniu 2013 roku 33-letni wówczas Grzegorz Galasiński uległ w pracy ciężkiemu wypadkowi, w efekcie którego stracił większą część twarzy. W maju 2013 w Centrum Onkologii – Instytucie im. Marii Skłodowskiej-Curie w Gliwicach lekarze pod kierownictwem profesora Adama Maciejewskiego przeszczepili mu twarz od zmarłego dawcy. Była to pierwsza taka operacja w Polsce i pierwszy na świecie przeszczep twarzy ze wskazań życiowych – obrażenia pacjenta były bowiem tak rozległe, że w dłuższej perspektywie zagrażały życiu.
 
Już wtedy profesor Maciejewski sygnalizował, że konieczna będzie rehabilitacja i dalsze leczenie. Jednym z jego kluczowych etapów była rekonstrukcja uzębienia.
 
Zadania nieodpłatnie podjął się zespół specjalistów – dr Bartosz Nowak i dr Maciej Nowiński z Prodenta Clinic w Katowicach, we współpracy z dr Krzysztofem Gronkiewiczem i technikiem Arturem Nitkiewiczem. Zabieg przeprowadzono pod koniec maja 2014 roku w Centrum Onkologii w Gliwicach, ponad rok po przeszczepie twarzy i zaraz po kolejnym zabiegu rekonstrukcyjnym, wykonanym przez zespół profesora Adama Maciejewskiego.
 
Dopiero teraz, ponad 1,5 roku od zabiegu, specjaliści mogą mówić o pełnym sukcesie. Wcześniej istniało ryzyko, że implanty się nie przyjmą.
- Możemy już odetchnąć z ulgą. Wszczepione implanty zrosły się z przeszczepioną szczęką i zrekonstruowaną żuchwą, a pacjent od kilku tygodni ma nowe zęby. Na ten efekt czekaliśmy dość długo. Istniało bowiem ryzyko, że organizm odrzuci tytanowe śruby i nie zrosną się one z kością. Ponadto cały czas musieliśmy monitorować stan pacjenta pod kątem potencjalnych infekcji – powiedział w środę 3 lutego 2016 specjalista chirurgii szczękowo-twarzowej z Prodenta Clinic dr Maciej Nowiński.
 
 
Zabieg był wyzwaniem, ponieważ nigdy wcześniej nie wykonywano go w szczęce przeszczepionej od dawcy, w żuchwie zespolonej aż z 10 kawałków, u pacjenta z wyłączonym układem  odpornościowym.
- Takiego przypadku nie było w żadnej fachowej literaturze. To było jak lot na Marsa, trzeba było wszystko zaplanować od podstaw - podkreślił dr Nowiński.
 
W 1,5 godziny dentyści musieli wszczepić aż 12 tytanowych implantów - 6 w zespoloną żuchwę i 6 w przeszczepioną szczękę. W tym celu użyli sprowadzonych ze Stanów Zjednoczonych implantów Biomet 3i, które mają specjalną powłokę osseointegracyjną, przyspieszającą proces zrastania się tytanu z kością. Zanim dentyści zabrali się do pracy, konieczne były symulacje komputerowe.
 
- Pacjenta poddaliśmy skomplikowanej diagnostyce. Wykonaliśmy serię tomografii, żeby całe leczenie zaplanować komputerowo z użyciem technologii 3D. Zabieg poprzedziła więc seria wirtualnych symulacji, podczas których ustalaliśmy, jak mają być umiejscowione implanty. To było konieczne, ze względu na ekstremalne warunki medyczne i sytuację pacjenta – wyjaśnił protetyk dr Bartosz Nowak.
 
Okres gojenia się i zrastania po zabiegu wyniósł około roku, zwykle jest to około 6 miesięcy. Dopiero po tym czasie odsłonięto implanty. Wtedy do pracy przystąpili protetycy.
- Ponieważ tradycyjne korony i mosty okazały się za dużym obciążeniem dla pacjenta, wykonano 2 protezy zamocowane na specjalnych belkach. Stworzyło je centrum frezowania w Walencji, jedno z najlepszych na świecie – powiedział protetyk dr Krzysztof Gronkiewicz.
 
Dziś, po ponad 1,5 roku od pierwszego zabiegu stomatologicznego, pacjent może wyraźniej mówić, jeść, uśmiechać się.
- Taki też był cel zabiegu, przywrócić prawidłową funkcję układu stomatognatycznego, którego częścią składową są zęby. Wszczepione w kości implanty są dla Grzegorza nieodczuwalne, podobnie jak protezy, które zostały dopasowane do specyficznej anatomii jamy ustnej pacjenta - dodał dr Nowak. (pap)