Japoński neurochirurg profesora Isao Morita, który wraz z zespołem profesora  Wojciecha Maksymowicza ze szpitala klinicznego w Olsztynie przeprowadził operacje wszczepienia stymulatorów osobom w śpiączkach poinformował na konferencji prasowej, że stan wszystkich operowanych jest dobry. Przyjmują oni leki przeciwbólowe. Lekarz wyraził nadzieję, że stymulatory przyczynią się do poprawy ich stanu świadomości.

- To nie jest metoda marzeń, ale krok po kroku następuje poprawa sytuacji - powiedział prof. Morita.

Pytany o szanse operowanych ludzi w śpiączkach na powrót do zdrowia prof. Morita powiedział, że wszczepianie stymulatorów "to nie jest metoda marzeń".
- Ale krok po kroku następuje poprawa stanu tych pacjentów. U 70 procent ludzi, których operowałem, ten stan się polepszył - dodał. Zastrzegł jednocześnie, że metoda ta nie działa cudów i gdy chorzy mają uszkodzone ośrodki w mózgu odpowiedzialne na przykład za ruchy rąk, czy nóg to nadal będą sparaliżowane.

Profesor Morita przyznał, że stymulatory wszczepił dotąd 300 osobom w Japonii, Chinach i na Bliskim Wschodzie.

Profesor Wojciech Maksymowicz przyznał, że ma nadzieję, że kolejnych pacjentów w śpiączkach będzie mógł zoperować już w lipcu 2016. Powiedział, że te zabiegi przeprowadzą już wyłącznie olsztyńscy lekarze, bez pomocy Japończyków.
- Jedyną przeszkodą są w tym tylko pieniądze - przyznał profesor Maksymowicz i dodał, że szpital kliniczny w Olsztynie jest w stanie udźwignąć koszty przeprowadzenia zabiegów i opieki nad pacjentami, ale nie jest w stanie kupić stymulatorów. Koszt jednego urządzenia, w zależności od producenta, to od 50 do ponad 70 tys. zł.

Profesor Maksymowicz pytany o plany finansowania przez NFZ procedury wszczepiania stymulatorów odpowiedział, że jest w tym względzie "bardzo powściągliwy".
- Nigdzie na świecie te procedury nie są finansowane, ponieważ są wciąż traktowane jako rodzaj eksperymentu. Również w Japonii wymagana jest działalność charytatywna, by przeprowadzić taką operację - przyznał profesor Maksymowicz i dodał, że w Polsce jest "określona droga oceniania procedur".

- Musimy najpierw przeprowadzić badania na dosyć dużej liczbie chorych, by móc złożyć wniosek, by mógł on być zbadany przez niezależnych ekspertów. Oni ocenią, czy efekt jest wart. I potem zacznie się kłopot, bo jak wiemy, kolejne nowe technologie się tworzą, a środków jest tyle, ile jest - ocenił profesor Maksymowicz.

Mimo braku finansowania nowatorskich zabiegów lekarze z Olsztyna chcą przeprowadzić kolejne zabiegi osobom w śpiączkach już w lipcu. Pieniądze na stymulatory będzie zbierała Fundacja Ewy Błaszczyk "Akogo?". Aktorka, której córka Ola była jedną z operowanych w Olsztynie osób, dziękując lekarzom przyznała, że ma nadzieję, że "że to będzie kontynuowane".

- Mam nadzieję, że nauka na temat śpiączki, na temat odmiennych stanów świadomości bardzo się pogłębi i będziemy więcej wiedzieć na temat mózgu, na temat systemu nerwowego, który stanowi jednak wielką tajemnicę. Bardzo chciałam podziękować za tę pasję, za to zainteresowanie - mówiła do lekarzy Ewa Błaszczyk.

Zarówno Błaszczyk, jak i profesor Maksymowicz po raz kolejny podkreślili, jak ważne jest utworzenie kliniki "Budzik" dla osób dorosłych. Profesor Maksymowicz przyznał, że w ostatnich dniach rozmawiał o tym z ministrami zdrowia Konstantym Radziwiłłem i wiceminister Jarosławem Pinkasem.

- Oni są przekonani, że wszystko idzie dobrym torem, a jeżeli szefowie tak mówią, to ja to podzielam - ocenił profesor Maksymowicz.

Zaznaczył, że obecnie przygotowywane jest rozporządzenie, które będzie obejmowało wiele różnych świadczeń w tym zakresie.
- Liczę, że to będzie jak najszybciej, bo prace biurowe mają swoje tempo, ale pacjenci i rodziny rozpaczliwie liczą czas - dodał.

Podkreślił, że za pieniądze Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego trwa adaptacja pomieszczeń, gdzie znajdą się łóżka dla 8 pacjentów. Dodał, że ze środków uczelni, nie czekając na dotacje czy inne środki zewnętrzne, kupowane jest wyposażenie oddziału dla dorosłych w śpiączce.

- Nie stać nas będzie na utrzymanie tego wszystkiego i po to jest finansowanie publiczne. Tak jak chorzy w Budziku dla Dzieci otrzymują środki z NFZ tak finansowanie dorosłych w śpiączce też powinno się znaleźć- podkreślił.

Dodał, że na oddziale trzeba będzie zatrudnić specjalistów terapeutów, a jeśli nie uda się poprawić stanu chorych drogą terapii, to będą oni włączani do programów eksperymentalnych zarówno wszczepiania stymulatorów jak i do programu wszczepiania komórek macierzystych.

Dodał, że dorośli chorzy muszą mieć zapewnioną fachową opiekę i pomoc po wyjściu ze szpitala.
- Rodziny nie są przygotowane na to, by po półtorej miesiącu pobytu na oddziale intensywnej terapii, w domu, u siebie stworzyć właściwe miejsce pomocy, mimo najszczerszych chęci i przestawienia całego życia na inne tory. To jest bardzo poważna sprawa- dodał profesor Maksymowicz.

Matka jednej z operowanych osób, Barbara Holka, dziękując lekarzom za przeprowadzenie nowatorskiej operacji przyznała, że ma nadzieję, że dzięki temu uzyska możliwość kontaktu z córką.
- Nie liczę na cud, ale chcę, by córka zasygnalizowała potrzebę pomocy, by choć móc się dowiedzieć, że coś ją boli, bo na razie nawet takiej informacji od niej nie mamy - mówiła Holka.

We wtorek i środę zespół neurochirurgów profesora Maksymowicza z olsztyńskiego szpitala klinicznego pod kierunkiem japońskiego specjalisty profesora Isao Morita wszczepił stymulatory czterem osobom przebywającym w śpiączkach. Elektrody stymulatorów lekarze umieścili nad oponą twardą rdzenia kręgowego, a stymulatory w "kieszonkach" zrobionych w tkance tłuszczowej nad talerzem biodrowym. Stymulatory podłączone są z elektrodą kablem biegnącym pod skórą chorych.

Pierwsze efekty wszczepienia stymulatorów mogą być widoczne już za miesiąc. (pap)