Gdy mamy do czynienia z wolnościami, to powinno być jak najmniej instytucji, które takimi wolnościami się zajmują - bo mogą być one narzędziem reglamentacji, a więc ograniczania danej wolności.

Prokuratura sprawdzi rzecznika dyscyplinarnego z Uniwersytetu Śląskiego>>

 

Wolność słowa nie ma absolutnego charakteru

Jednym z elementów wolności słowa jest wolność wyrażania poglądów. Wolność słowa nie ma charakteru absolutnego i jest ograniczana choćby przez inne wolności. Ostatnio koncepcja "mowy nienawiści" jest formą ograniczania wolności słowa - rzecz jasna, formą jak najbardziej zasadną; mowa nienawiści bowiem wymierzona jest w konkretnych ludzi lub grupę osób. Ataki werbalne (czy w innej formie) na takich ludzi nie mogą być uzasadniane wolnością słowa.

 

 

Jak wynika z doniesień prasowych, rzecznik dyscyplinarny UŚl - prof. W. Popiołek - skierował do komisji dyscyplinarnej wniosek o ukaranie prof. E. Budzyńskiej naganą. Profesor W. Popiołek to osoba o ogromnej wiedzy i dużym doświadczeniu życiowym, co sam mogę potwierdzić, albowiem był on moim wykładowcą. Można mieć zatem nadzieję, że czynności podejmowane przez rzecznika dyscyplinarnego w przedmiotowej sprawie będą właściwe.

Komisje dyscyplinarne powinny być niezależne

Natomiast jeżeli w sprawie orzekałaby komisja dyscyplinarna, to podkreślenia wymaga, że żaden podmiot nie powinien mieć wpływu na jej działania. Wypowiedzi ministra Gowina powinny być więc stonowane: zgodnie bowiem z ustawą, którą wicepremier firmował (Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce) Komisje dyscyplinarne są niezawisłe w zakresie orzekania oraz niezależne od organów władzy publicznej i organów uczelni. Komisje dyscyplinarne samodzielnie ustalają stan faktyczny i rozstrzygają zagadnienia prawne i nie są związane rozstrzygnięciami innych organów stosujących prawo, z wyjątkiem prawomocnego skazującego wyroku sądu oraz opinii komisji do spraw etyki w nauce PAN (Art. 278 ust. 7 tej ustawy). Komisje są więc niezależne i nie można wywierać wpływu na jej działania (w żaden sposób, nawet słownie).

 

Spór o gender

W Polsce (ale nie tylko) widoczne jest ścieranie się stanowiska progresywnego (rewizjonistycznego), operującego pojęciem płci społeczno-kulturowej (gender) ze stanowiskiem tradycyjnym (zachowawczym), przez oponentów określanym jako fundamentalistyczne, które preferuje koncepcję płci biologicznej. Przedstawiciele stanowiska progresywnego są zwolennikami polityki równości płci, przedstawiciele zaś stanowiska tradycyjnego operują pojęciem dobra rodziny.


Stanowisko progresywne, inspirowane ideologiami feministycznymi, uznaje, iż należy dążyć do zmiany struktury rodziny, ponieważ to ona trwale reprodukuje nierówności miedzy kobietami i mężczyznami, a przyjmowanie a priori założenia, że rodzina tradycyjna jest ze swej natury sprawiedliwa, jest założeniem niesłusznym" (A. Zygmunt, Spór o tradycyjny model rodziny w świetle dyskursu na temat równości płci, „Acta Universitatis Lodziensis, Folia Sociologica” 2009/34, s. 35). Natomiast zwolennicy drugiego stanowiska (tradycyjnego) pragną zachowania dotychczasowego porządku, a „ideologię gender/LGBT” traktują jako główną przyczynę rozkładu dotychczasowego porządku społecznego, w tym tradycyjnego modelu rodziny i małżeństwa.

Przedstawiciele stanowiska progresywnego uznają za priorytet zasadę równości. Nie stoi ona rzecz jasna w sprzeczności z zasadą dobra rodziny. Reprezentacji tego stanowiska wskazują jednak, że ochronie podlega rodzina, niezależnie od tego, czy jest oparta na małżeństwie. Pojęcie rodziny traktują oni bardzo szeroko. Z kolei zwolennicy podejścia tradycyjnego (konserwatywnego) mówiąc o dobru rodziny, mają na myśli tradycyjną rodzinę opartą na małżeństwie i nastawioną na funkcję prokreacyjną. Wykazując potrzebę ochrony rodziny, mają na myśli taką tradycyjną rodzinę.

 

Wizje nie do pogodzenia

Jak się wydaje, obu wizji nie da się ze sobą pogodzić. To, co zwolennicy nurtu zachowawczego uznają za kryzys, zwolennicy nurtu progresywnego uznają za normalne zmiany społeczne; dowodzą oni, że społeczeństwo się zmienia, coraz częściej osoby żyją w związkach nieformalnych, a nawet poliamorycznych. Prawo zaś, jak dowodzą, powinno nadążać za takimi społecznymi zmianami.
Takie podejście zwolenników obu nurtów powoduje, że proponowane przez jedną grupę rozwiązania prawne spotkają się z zaciekłą krytyką drugiej strony. Zrozumieć należy, że wynika to ze spojrzenia zwolenników obu nurtów na życie społeczne z różnej perspektywy – różnice między nurtami mają charakter fundamentalny i dotyczą sfery wartości, leżących u podstaw danego poglądu na świat – projekt proponowany przez przedstawicieli jednego z nurtów godzi zatem w fundamenty aksjologiczne drugiego nurtu – stąd zaciekła walka.


Walka ta dotyczy w sposób szczególny prawa. Prawo jest areną tej walki z tego powodu, że w sposób władczy może kształtować stosunki społeczne. Kto ma wpływ na prawo, ma wpływ na życie społeczne.

Prawo – oczywiście – jest kształtowane przez określone czynnik zewnętrzne, ale samo też może kreować i wpływać na określone postawy społeczne. Nawet jeżeli adresaci norm prawnych nie zgadzają się z treścią tych norm, to można zastosować przymus w celu zmuszenia ich do wykonania tejże normy. Państwo bowiem – a w szczególności administracja publiczna jako wykonawca tych norm – dysponuje władztwem publicznym (administracyjnym). Ze względu na fundamenty charakter sporu między przedstawicielami nurtu progresywnego i zachowawczego, nie dojdzie raczej między nimi do żadnej „ugody”, czy też „zawieszenia broni”.

 


Ta walka dotyczy kwestii fundamentalnych – człowieka, jego płci, rodziny, małżeństwa – są to podstawowe elementy życia społecznego – i to tutaj ulokowane są wartości istotne dla obu nurtów. Dlatego propozycje zmian przepisów prawa w tym zakresie powinny być oceniane z perspektywy powyższej walki między przedstawicielami nurtu progresywnego i zachowawczego. Dopiero bowiem wówczas staną się jasne motywy działania osób, które te zmiany proponują oraz ewentualne konsekwencje, jakie zmiany mogą za sobą nieść. Będzie to niewidoczne, gdy badacz nie będzie sobie zdawał sprawy z tej walki (więcej: G. Krawiec, Koncepcje płci człowieka a prawo administracyjne, Warszawa 2015).