Profesor Jacek R. wystąpił do sądu z pozwem o ochronę dóbr osobistych przeciwko Akademii Górniczo-Hutniczej im. Stanisława Staszica w Krakowie. Profesor, wykładowca AGH był przewodniczącym Komitetu Naukowego Konferencji Smoleńskiej, której celem było zbadanie przyczyn katastrofy samolotu rządowego z 10 kwietnia 2010 r.

Zarzuty profesora

Profesor zarzucił swemu pracodawcy naruszenie jego godności i dobrego imienia poprzez cztery zachowania:

  1. bezzasadne zawieszenie powoda w prowadzeniu zajęć dydaktycznych na uczelni od 4 listopada 2013 r.
  2. w trakcie postępowania wyjaśniającego powód nie mógł odnieść się do zarzutów
  3. pomówienie przez uczelnię w mediach
  4. pomówienie przez rektora wobec uczelnianej Komisji Etyki, co godziło w dobre imię naukowca

Pozew został sformułowany po tym, gdy został przez uczelnię zawieszony w związku z tym, że na antenie TVP naukowiec stwierdził, że piloci prezydenckiego Tu-154 nie zeszli poniżej wysokości 100 metrów. Przekonywał, że swoją wiedzę opiera na dokumencie pochodzącym z komisji rządowej MAC z Rosji. Jednak po kilku miesiącach w programie telewizji Trwam przyznał, że to był blef, kartka była niezapisana ("gra jak w karty"). Po tej wypowiedzi rozgorzała burza w mediach.

Powód zażądał od AGH przeprosin na łamach "Gazety Wyborczej" i "Faktu", a także w TVN24.

Sąd I instancji uwzględnia roszczenie

Sąd okręgowy uwzględnił częściowo żądanie pozwu. Doszło - zdaniem sądu - do pomówienia o negatywne zachowanie. Orzekł, że zawieszenie w obowiązkach powoda naruszało jego dobra osobiste, gdyż uczelnia nie przestrzegała procedury; to znaczy nie przedstawiła zarzutów na piśmie przed dokonaniem zawieszania. A co więcej - profesor dowiedział się o tym zawieszeniu od studentów, a nie od władz uczelni (naruszenie art. 147 par. 1 i 3 ówcześnie obowiązującej ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym). I nastąpiło to w nieprzyjemny sposób - z dnia na dzień.

Sąd Okręgowy w Krakowie nakazał uczelni przeproszenie powoda.

Naukowiec skłamał publicznie

Od tego wyroku odwołała się strona pozwana. Przedstawiciel uczelni twierdził, że naukowiec naruszył sam godność nauczyciela akademickiego, gdyż podał do publicznej wiadomości informację nieprawdziwą.

Czytaj: SN: po 250 tys. zł wypłaci MON krewnym ofiary katastrofy smoleńskiej>>

Sąd Apelacyjny w Krakowie w wyroku z 22 września 207 r. powództwo oddalił. Sąd uznał, że mimo złamania przez uczelnię procedury zawieszenia, nie naruszyła ona godności profesora, a roszczenie z art. 24 kc nie zasługuje na ochronę. Dlatego, że jego wypowiedź uwłaczała powadze pracownika naukowego i nauczyciela akademickiego. Sąd zauważył, że zasady etyki pracownika naukowego nakazują poszanowanie prawdy, innych osób, dbałość o wizerunek uczelni. A więc zawieszenie w czynnościach dydaktycznych było zasadne.

Sąd Apelacyjny stwierdził, że powód nadużył prawa i zasad współżycia społecznego (art. 8 kp i art. 5 kc).

Skargę kasacyjną złożył pełnomocnik powoda. Domagał się w niej uchylenia wyroku Sądu Apelacyjnego w Krakowie, zarzucając niekonsekwencję w uzasadnieniu orzeczenia oraz niesłusznego powołania się na klauzule generalne. Takich przesłanek - zdaniem skarżącego - art. 24 i 23 kc nie przewidują.

Sąd Najwyższy oddala skargę powoda

Sąd Najwyższy uznał, że skarga kasacyjna nie ma uzasadnionych podstaw. Według SN słusznie Sąd Apelacyjny stwierdził, że doszło do naruszenia godności naukowca poprzez niezręczny sposób zakomunikowania o zawieszeniu w obowiązkach, a także poprzez nie postawienie zarzutów przed decyzją o zawieszeniu.

Czytaj: SN: skarga na przewlekłość postępowania w sprawie katastrofy smoleńskiej>>
 

Jednak - jak zaznaczyła sędzia sprawozdawca Halina Kiryło - mimo naruszenia dóbr osobistych, działania uczelni były uzasadnione, bo chroniły ważny interes społeczny. W tej sprawie interes społeczny był ważny, ale korzystanie z art. 24 kc przez powoda było nadużyciem prawa i było sprzeczne z zasadami współżycia społecznego - dodała sędzia Kiryło. - Klauzule generalne zostały prawidłowo zastosowane, gdyż wyważył rangę bezprawia - naruszenia przepisów formalnych zastosowania zawieszenia w czynnościach i skutków naruszenia godności powoda w stosunku do rangi czynu powoda - dwóch wystąpień telewizyjnych.

 


Katastrofa to nie gra w karty

Sąd Apelacyjny akcentował, że oprócz naruszenia dobrego imienia uczelni, powód w debatach publicystycznych przyznał się do stwierdzenia nieprawdy, co więcej powołał się na nie istniejący dowód uzyskany z komisji MAK. - Powód stwierdził, że zastosował blef jak w grze w karty, ale temat śmierci nie może być traktowany w kategoriach hazardu - powiedziała sędzia Kiryło. - Wobec śmierci obowiązuje powaga i szacunek dla ludzi, dla których zmarły był osobą bliską. Jeśli przyczyny śmierci traktuje się pół żartem, półserio, to w takim zachowaniu brak jest empatii. W tym wypadku zdarzenie poruszyło całą opinię publiczną w kraju; zginęła prawie setka ludzi, najważniejsze osoby w państwie z prezydentem kraju na czele. To była trauma dla całego społeczeństwa. Powstało zagrożenie dla całego państwa. I rozmawianie o tej tragedii w kategorii gry nie przystoi. Od tego zaczęło się postępowanie wyjaśniające i zawieszenie prawa w obowiązkach nauczyciela.

SN dodał, że ranga tego zachowania powoda jest niewspółmierna w stosunku do uchybień proceduralnych uczelni. A więc dochodzenie roszczeń z tytułu naruszenia dóbr osobistych jest nadużyciem prawa.

Sygnatura akt I PK 35/18, orzeczenie z 8 maja 2019 r.