- Jako czynny nauczyciel akademicki podjąłem próbę takiego sprawdzenia prac podyplomowych studentów w ramach obowiązkowego systemu antyplagiatowego – zwanego przez MNiSW: Jednolitym Systemem Antyplagiatowym - napisał poseł Józef Brynkus (w interpelacji nr 31955) skierowanej do resortu nauki. Zdaniem posła, system jest ułomny i nie spełnia swojej roli.

 

Zdążyć przed Gowinem, czyli taśmowa produkcja doktorantów>>

 

Zmiana na gorsze

W interpelacji poseł tłumaczy, że do czasu wprowadzenia ministerialnego systemu, uczelnie samodzielnie kupowały programy antyplagiatowe i mając licencję na określoną liczbę wejść do tych programów, sprawdzały autentyczność i oryginalność prac dyplomowych. - Jednak Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego zrezygnowało z tej procedury i na mocy tzw. ustawy 2.0 przymusiło wszystkie uczelnie do korzystania z Jednolitego Systemu Antyplagiatowego, absurdalnie w dyskusji argumentując, że w tym systemie będzie baza wszystkich tego typu prac, co pozwoli na skuteczniejsze wychwytywanie nieuprawnionego wykorzystywania cudzych prac, czyli wprost pisząc, ich plagiatowanie - podkreśla poseł Brynkus.

 

Jego zdaniem to bardzo chybiony argument - programy, które wcześniej stosowały uczelnie wychwytywały wszystkie związki prac pisanych przez studentów z tymi wcześniej istniejącymi w sieci elektronicznej, a każda praca wprowadzona do sieci była już bazą do kolejnych sprawdzeń. Tymczasem ministerialny system na to nie pozwala - nie da się w nim sprawdzić ani prac podyplomowych, ani innych prac studentów. I to nawet, gdy wewnętrzne przepisy uczelni tego wymagają.

 

 

 

System do doktoratów i prac dyplomowych

Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego tłumaczy, że Jednolity System Antyplagiatowy przeznaczony jest do sprawdzania doktoratów lub prac dyplomowych. Nie wykorzystuje się go do innych dokumentów. Jak podkreśla resort, ograniczenie stosowania JSA obecnie tylko do takich prac zostało podyktowane potrzebą zapewnienia odpowiedniej sprawności jego działania przy spodziewanym obciążeniu JSA i wykorzystaniu dedykowanej mu infrastruktury informatycznej".

 

- Obciążenie to, przy wprowadzeniu ustawowego obowiązku sprawdzania prac dyplomowych przez wszystkie uczelnie w Polsce, jest w szczytowych okresach zdecydowanie wyższe niż w przypadku komercyjnych systemów antyplagiatowych - zapewniał wiceminister Andrzej Stanisławek (podał się do dymisji w lipcu br.) w odpowiedzi na interpelację. - Warto odnotować, że wprowadzenie powszechnego i darmowego narzędzia przeznaczonego do weryfikacji oryginalności prac dyplomowych i rozpraw doktorskich jest znaczącą zmianą jakościową w polskim szkolnictwie wyższym. Metoda konkursowa zastosowana przy budowie JSA doprowadziła do powstania instrumentu wysokiej jakości, a wymóg jego stosowania sprawia, że walka z plagiatami opiera się teraz na jednolitych dla całego kraju standardach i bazach referencyjnych. Jestem przekonany, że przyczyni się to do zwiększenia skuteczności tej walki - tłumaczył wiceminister i dodał, że MNiSW przeanalizuje konieczność rozszerzenia systemu na inne prace.

 

 


Studia podyplomowe potrzebują lepszych regulacji

- Studia podyplomowe różnią się od studiów „dyplomowych” – nie ma tam studentów, lecz słuchacze, inne są prawa i obowiązki każdej z tych grup -  mówi Prawo.pl dr hab. Grzegorz Krawiec z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. - Nie ma jednak przepisów, które regulowałyby kwestię sprawdzenia w systemie antyplagiatowym „prac podyplomowych” - dodaje. I tłumaczy, że jest to zapewne związane z tym, że w ogóle studia podyplomowe nie są ustawowo określone tak dokładnie (czy wręcz kazuistycznie) jak studia dyplomowe. Słuchacze nie mają też takich samych uprawnień jak studenci - nie mogą np. złożyć skargi do sądu na odmowę przyjęcia na studia.

 

Ekspert dodaje, że wprowadzenie regulacji jest konieczne - zmiany powinny obejmować włączenie do ustawy zarówno kwestii zaskarżalności, jak i właśnie kontroli antyplagiatowej prac. - Uzasadnieniem włączenia prac podyplomowych do systemu antyplagiatowego powinien być wgląd na prawa autorskie i prawa pokrewne. Mogą być one bowiem naruszone także w „pracy podyplomowej”. Nie można rzecz jasna zakładać, że wszyscy słuchacze są nieuczciwi, bo tak nie jest, ale sam fakt, iże praca poddana zostanie kontroli, wpłynąć może na tych, którzy rozważali popełnienie plagiatu - tłumaczy dr hab. Grzegorz Krawiec - Niewątpliwie plagiatowanie prac stanowi problem na uczelniach, jednak dużo tak naprawdę zależy od promotora i jego aktywności na każdym etapie pisania pracy. Jeżeli promotor na bieżąco sprawdza przesłane fragmenty, to łatwiej jest wychwycić zawłaszczenie cudzej pracy umysłowej. System antyplagiatowy może pomóc promotorowi jednak regularna praca przez cały okres pisania pracy powoduje, że możliwe jest wyeliminowanie plagiatu już wcześniej - podkreśla.

Zauważa też, że w odpowiedzi na interpelację sekretarz stanu zapewniając o jakościowej zmianie, jaką było wprowadzenie systemu, sam temu niejako zaraz zaprzecza, tłumacząc, że baza danych nie obsługuje wszystkich prac, bo w szczytowych okresach system nie radziłby sobie z przeciążeniem.
A jest ono  zdecydowanie wyższe niż w przypadku komercyjnych systemów antyplagiatowych”.

 

- Tłumaczenie takie należy uznać za mało profesjonalne – sekretarz stanu sam potwierdza brak stabilności systemu i możliwość jego przeciążenia. Reprezentuje on przecież ministra właściwego do spraw szkolnictwa wyższego i nauki. Organ ten – zgodnie z art. 351 ww. ustawy – prowadzi Jednolity System Antyplagiatowy. Odpowiada więc za jego funkcjonowanie - konstatuje dr hab. Grzegorz Krawiec.