Od początku 2019 r. uczelnie korzystają Jednolitego Systemu Antyplagiatowego. Według danych z czerwca 2019 r. aż 8 proc. przebadanych dokumentów nosi znamiona plagiatu. Za pomocą systemu sprawdzono do czerwca 273 992 prace. W 22 077 pracach został przekroczony próg ostrzegawczy, określający zauważalny poziom potencjalnych zapożyczeń z innych tekstów. Aż w 7 538 pracach (2,75 proc. wszystkich przebadanych dokumentów) przekroczono najwyższy próg alarmowy. Ale problemem jest także zbyt obszerne cytowanie z własnych prac, szczególnie gdy kolejne dzieło naukowe ma być podstawą do ubiegania się o stopień naukowy.


Łatwo zablokować nominację na profesora>>

Ostracyzm a czasem naruszenie praw autorskich

- Zjawisko tak zwanego autoplagiatu jest niestety często spotykane w nauce, w tym w nauce prawa. Często dana osoba pisząc monografię czy komentarz do danej ustawy, w międzyczasie, gdy ma jej gotowy fragment, "wycina" jakiś gotowy kawałek i publikuje w innym miejscu - mówi prof. Grzegorz Krawiec z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. Dodaje, że ze zjawiskiem tym przepisy prawa nie łączą w zasadzie negatywnych konsekwencji. Jest to bardziej problem etyczny. Jednak osoba, która dopuszcza się autoplagiatu, jest po prostu znana z tego w środowisku i niejako "stygmatyzowana" i jej współpracownicy mówią, że przepisuje sam siebie.

 

 

 

- Określenie autoplagiat jest nie do końca precyzyjne, bo mówiąc o plagiacie mamy na myśli przypisanie sobie autorstwa cudzego utworu. A tu ktoś powiela swoje prace, więc zasadniczo ma do tego prawo - mówi prof. Jerzy Pisuliński, dziekan Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego - Nie oznacza to, że nigdy nie będzie to stanowiło naruszenia przepisów ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, bo często autor przenosi majątkowe prawa autorskie w umowie z wydawnictwem,  w którym publikujemy dany artykuł. Opublikowanie takiej samej pracy lub jej fragmentu gdzie indziej może wówczas prowadzić do naruszenia prawa wydawcy do zwielokrotniania dzieła lub korzystania z niego na określonych polach eksploatacji i  narazić autora na odpowiedzialność - tłumaczy.

 

Autoplagiat może skutkować utratą stopnia

Mimo że literalnego zakazu kopiowania własnych prac w przepisach nie znajdziemy, wielu naukowców przekonało się, że zbytnie przywiązanie do własnej twórczości może okazać się zgubne. Pokazuje to m.in. przykład historyka z Uniwersytetu Gdańskiego, któremu w 2018 r. odebrano stopień doktora habilitowanego, dopatrując się w jego dorobku licznych plagiatów i autoplagiatów. Jego osiągnięcia zweryfikowano, gdy starał się o tytuł "belwederskiego" profesora.
- Przepisy wprost nie zabraniają wprost spisywania z siebie. Zjawisko to może być piętnowane przede wszystkim w recenzjach związanych z postępowaniami awansowymi, albo w recenzji danej książki, w której autor zastosował autoplagiat - mówi prof. Grzegorz Krawiec.

 

 

Jak tłumaczy prof. Jerzy Pisuliński, autoplagiat - podobnie jak "podrasowywanie" badań naukowych - może zostać uznany za nierzetelność naukową.
- Może to skutkować odmową nadania stopnia naukowego, np. gdy osoba starająca się o jego nadanie przepisała większość swoich już wcześniej publikowanych prac, zmieniając jedynie tytuły rozdziałów, bez wzmianki, że były już one wcześniej publikowane. Trudno też w takim przypadku doszukać się spełnienia warunku wkładu w rozwój nauki lub danej dyscypliny naukowej, co wymagane jest choćby w przypadku habilitacji, czy mówić o oryginalnym nowym dziele. Oczywiście każdy przypadek musi być indywidualnie oceniony. Moim zdaniem za nierzetelność uznane powinny być te przypadki, w których autor nie przyznaje się, że już wcześniej publikował dany fragment - tłumaczy.

 

 

Rzetelność warunkiem koniecznym

Dodaje, że nowa ustawa - prawo o szkolnictwie wyższym i nauce - nie zawiera odpowiednika art. 29 ust. 2 ustawy z 2003 r. o stopniach naukowych i tytule naukowym, który jako podstawę wznowienia postępowania o nadanie stopnia naukowego lub tytułu wymieniał - oprócz nadania stopnia na podstawie dorobku powstałego z naruszeniem prawa (a więc przede wszystkim plagiatu) - także naruszenie dobrych obyczajów w nauce. Takim naruszeniem dobrych obyczajów w nauce były właśnie przypadki autoplagiatu. 

 

Rozdział dotyczący rzetelności naukowej zawiera wydany przez Polską Akademię Nauk Kodeks etyki pracownika naukowego. Jako wykroczenia przeciwko rzetelności naukowej wymienia on fabrykowanie i fałszowanie wyników badań oraz popełnianie plagiatów. Popełnianie plagiatów, według tego dokumentu, polega na przywłaszczeniu cudzych idei, wyników badań lub słów bez poprawnego podania źródła. Kodeks za naganne i niegodne pracownika naukowego uznaje nieuzasadnione cytowanie cudzych lub własnych prac albo świadome pomijanie cytowania.