Edukacja zdrowotna od 1 września 2025 r. zastępuje wychowanie do życia w rodzinie, jej program jest jednak o wiele szerszy i kompleksowo podchodzi do tematów zdrowia fizycznego i psychicznego młodzieży. Z racji, że elementem przedmiotu jest edukacja seksualna, zmiany wzburzyły środowiska konserwatywne. Niechętne zmianom było m.in. PSL, resort edukacji ostatecznie wycofał się z pomysłu, by przedmiot był obowiązkowy. Zainteresowanie przedmiotem okazało się niewielkie.
Są nowe podstawy programowe - edukacja zdrowotna i obywatelska już od września>>
Higiena, profilaktyka otyłości, ale i edukacja seksualna
Jak uzasadniało MEN, edukacja zdrowotna to wieloetapowy, wielopłaszczyznowy i interdyscyplinarny proces, prowadzący do budowania alfabetyzmu zdrowotnego (ang. health literacy), czyli wiedzy, umiejętności i kompetencji społecznych, pozwalających na trafne rozpoznanie potrzeb zdrowotnych własnych i otoczenia oraz podejmowanie odpowiednich działań profilaktycznych. Edukacja zdrowotna ma być realizowana w szkole podstawowej, branżowej i w szkołach ponadpodstawowych. W podstawówce uczeń ma zdobyć następujące umiejętności:
- Realizowanie działań wpływających na utrzymanie, poprawę i ochronę zdrowia.
- Rozpoznawanie i reagowanie na sytuacje zagrażające życiu i zdrowiu.
- Budowanie pozytywnego wizerunku siebie i innych osób oraz podtrzymywanie zdrowych relacji interpersonalnych.
- Promowanie w swoim otoczeniu postaw opartych na zdrowym stylu życia.
- Monitorowanie aktualnego stanu zdrowia we wszystkich jego wymiarach.
- Poszukiwanie, weryfikowanie i analizowanie informacji w zakresie własnego zdrowia i czynników na nie wpływających.
W kwestii edukacji dotyczącej zdrowia seksualnego, widać pewne zmiany wobec wychowania do życia w rodzinie - program nie skupia się wyłącznie na seksie małżeńskim, w rozporządzeniu nie ma też takiego nagromadzenia wartościujących określeń. Uczeń na lekcjach dowie się m.in.: jakie są metody antykoncepcji, jakie są orientacje psychoseksualne oraz czym są nadużycia w sferze seksualnej.
Ideologia vs. potrzebna wiedza
To właśnie elementy podstawy związane z seksualnością człowieka wzbudziły największy sprzeciw środowisk prawicowych. - Program przedmiotu – w naszej ocenie – stanowi zagrożenie dla katolickiej wizji rodziny, małżeństwa oraz dojrzałości ludzkiej dzieci i młodzieży. Problematyka małżeństwa i rodziny, rozumianych jako wspólnota ojca, matki i dzieci, została potraktowana w nim w sposób marginalny. Tymczasem Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej wyraźnie podkreśla, że małżeństwo, rodzina, macierzyństwo i ojcostwo znajdują się pod szczególną ochroną państwa. W programie znalazły się treści dotyczące tożsamości płciowej oraz kwestii prawnych i społecznych związanych ze środowiskiem LGBTQ+. Wszystkie osoby zasługują na szacunek, ale ich wizja seksualności nie jest zgodna z nauką Kościoła. - Proponowane treści mogą prowadzić do zniekształcenia obrazu kobiecości i męskości, a nawet powodować, że dziewczęta będą identyfikowały się jako chłopcy, a chłopcy – jako dziewczęta, w ich najbardziej wrażliwym okresie życia, w którym młody człowiek poszukuje własnej tożsamości i potrzebuje szczególnego wsparcia, opieki i towarzyszenia mu przez najbliższych. Niezwykle zaś łatwo jest wtedy skrzywdzić młodych ludzi i doprowadzić w konsekwencji do wielu zaburzeń - wskazywała Konferencja Episkopatu Polski i apelowała o wypisanie dzieci z przedmiotu. Do podjęcia podobnej decyzji zachęcało również Ordo Iuris - Instytut na swojej stronie zachęcał rodziców uczniów do rezygnacji z edukacji zdrowotnej. Publikował także wypowiedzi amerykańskiej działaczki Tiny Descovich, która przekonywała m.in., że narażenie dziecka na zetknięcie z takimi ideologiami leży w interesie wielkich koncernów farmaceutycznych, które "mają finansowy interes w promowaniu ideologii gender". – Jeśli dziecko przejdzie „tranzycję”, staje się pacjentem na całe życie: zależnym od hormonów, operacji i leków. To złoty interes dla Big Pharmy – oceniła, dodając, że skutki dla zdrowia fizycznego i psychicznego młodych ludzi są dramatyczne - cytuje Ordo Iuris.
O wypisaniu syna z tego przedmiotu poinformował również prezydent Karol Nawrocki. - Podjęliśmy decyzję o wypisaniu naszego syna z zajęć „Edukacji Zdrowotnej”. Pod niewinnie brzmiącą nazwą tego przedmiotu próbuje się przemycać do polskich szkół ideologię i politykę, a na to nie może być zgody - napisał na platformie X. Jednak powody niskiego zainteresowania przedmiotem są zazwyczaj bardziej prozaiczne - to kolejna lekcja w i tak przeładowanym programie. Przyznaje to sama szefowa MEN. - Cały czas mówiliśmy: powinien być to przedmiot obowiązkowy. Bardzo źle się stało, że polityka wkroczyła w to tak brutalnie. Jest to przedmiot szalenie potrzebny. Bo chyba wszyscy widzimy, jak wielkie, potrzebne są działania w sprawie zdrowia psychicznego, przeciwdziałania uzależnieniom, ruchu - wiedzy o swoim zdrowiu, w każdym jego aspekcie - podkreśla Barbara Nowacka. Jak dodaje, w wielu szkołach jest to pierwsza lekcja, rozpoczynająca się o godz. 7.00 (co jest pokłosiem braku obowiązkowości). Choć, jak przyznaje, nie będzie zaskoczona, gdy 10 października okaże się, że na nowy przedmiot uczęszcza mniej niż połowa uczniów.
"Wypisanie" do 25 września - bez możliwości powrotu
Udział ucznia w zajęciach z edukacji zdrowotnej jest dorozumiany. Z możliwości rezygnacji mogą skorzystać:
- rodzice ucznia niepełnoletniego, składając pisemne oświadczenie o rezygnacji na ręce dyrektora szkoły,
- uczniowie pełnoletni - samodzielnie, składając pisemną rezygnację.
Oświadczenia należy składać najpóźniej do 25 września danego roku szkolnego. - Ewentualne nieobecności ucznia, który powinien uczestniczyć w zajęciach na skutek braku rezygnacji, nie będą miały dla niego negatywnych konsekwencji, ponieważ zajęcia nie podlegają ocenie i nie mają wpływu na promocję ucznia do klasy programowo wyższej ani na ukończenie szkoły przez ucznia - wyjaśnia Joanna Lesińska, radca prawny, specjalizująca się w prawie oświatowym.
Uczeń w danym roku na lekcje już nie wróci, choć wątpliwości, co do tego rozwiązania zgłaszała rzecznik praw dziecka. - Wskazanie terminu na złożenie rezygnacji usprawni organizację pracy szkoły, w tym jej odpowiednie funkcjonowanie, a także zaplanowanie etatów koniecznych do realizacji zajęć z edukacji zdrowotnej. Jednocześnie rezygnacja będzie dotyczyła danego roku szkolnego. Zakłada się, że decyzja w sprawie rezygnacji z zajęć będzie podejmowana świadomie (ze względu na organizowanie spotkań informacyjnych nt. zajęć z tego przedmiotu) i z tego też względu nie przewiduje się możliwości wycofania rezygnacji dotyczącej udziału w zajęciach w trakcie roku szkolnego - wyjaśnia resort edukacji.
Za mało uczniów? Będzie połączona grupa
Szkoła raczej nie będzie organizować zajęć dla "niedobitków" z każdej klasy, tylko połączy uczniów w większe grupy. Rozporządzenie w sprawie sposobu nauczania szkolnego oraz zakresu treści dotyczących wiedzy o życiu seksualnym człowieka, o zasadach świadomego i odpowiedzialnego rodzicielstwa, o wartości rodziny, życia w fazie prenatalnej oraz metodach i środkach świadomej prokreacji zawartych w podstawie programowej kształcenia ogólnego na to pozwala, choć z pewnym istotnym ograniczeniem. Grupa może obejmować tylko uczniów z tego samego rocznika.
- Przepisy nie dają możliwości utworzenia grypy międzyklasowej. Możliwe jest jedynie utworzenie grupy międzyoddziałowej, czyli jednej grupy dla uczniów z różnych oddziałów klasy IV, jednej grupy dla uczniów z różnych oddziałów klasy V, jednej grupy dla uczniów z różnych oddziałów klasy VI. Żadnych dodatkowych regulacji w sprawie tworzenia grupy międzyklasowej nie zawierają również przepisy rozporządzenia Ministra Edukacji z 20 maja 2024 r. w sprawie ramowych planów nauczania dla publicznych szkół - wyjaśnia Joanna Lesińska. Przepisy nie pozwalają też na łączenie uczniów z różnych szkół, nie określają natomiast minimalnej liczby uczniów na zajęciach, zatem należy zorganizować lekcje nawet dla jednego chętnego lub chętnej.
Okienko? Prawnie wątpliwe
Dyrektorzy szkół, chcąc "spiąć" zajęcia dla grup międzyoddziałowych będą mieli twardy orzech do zgryzienia, by dostosować godziny do planów kilku klas. Wątpliwe prawnie są jednak okienka, czyli sytuacje, kiedy uczeń musi poczekać godzinę lub więcej na kolejne zajęcia. - Ustalenie tzw. okienka w planie lekcji oznacza, że uczniowie w tym czasie powinni mieć zapewnione zajęcia opiekuńcze - wyjaśnia Bogusława Wojtczak, eksperta w zakresie prawa oświatowego. Wynika to z obowiązku zapewnienia przez dyrektora bezpiecznych i higienicznych warunków pobytu w szkole lub placówce. - Utworzenie okienka oznacza, że w planie lekcji pojawią się dodatkowe zajęcia, czyli zajęcia opiekuńcze, a te nie są dodatkowymi zajęciami edukacyjnymi, o których mowa w art. 109 ust. 1 pkt 2 ustawy - Prawo oświatowe - wyjaśnia ekspertka.
Dlatego też, jako że nie jest to element ramowego planu nauczania (w odróżnieniu właśnie od zajęć edukacji zdrowotnej), taka praktyka nie powinna mieć miejsca.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Linki w tekście artykułu mogą odsyłać bezpośrednio do odpowiednich dokumentów w programie LEX. Aby móc przeglądać te dokumenty, konieczne jest zalogowanie się do programu. Dostęp do treści dokumentów w programie LEX jest zależny od posiadanych licencji.








