Rodzice protestowali przeciwko pomysłowi burmistrza, proszą, aby nie podawać nazwy ich miejscowości. Mieli wówczas usłyszeć, że miejscowego samorządu nie stać na sprostanie wymogom sanitarnym w związku z pandemią. Matka ucznia z terenu tego samorządu zarzeka się, że dopiero teraz, kiedy radio i telewizja trąbią o powrocie uczniów do szkół od września, burmistrz w porozumieniu z dyrektorem zaczęli wycofywać się ze swojego pomysłu.

MEN pracuje nad przepisami, które zagwarantują bezpieczny powrót do szkół>>

 

Od września stacjonarna nauka

- Jestem jednak pewna, że wykorzysta każdą sposobność, żeby zaoszczędzić, nawet kosztem dzieci, bo gmina jest bardzo zadłużona. Jeśli nie ma kasy na zakup środków higienicznych, niech uszczknie ze swojej obfitej pensji – mówi kobieta. Zapytaliśmy MEN, jak taki pomysł się ma do zapowiadanego przez premiera Mateusza Morawieckiego powrotu do szkół we wrześniu, dzień przed szykującym się strajkiem rodziców? Jak ma się takie zamykanie szkół do prawa do nauki? Jaki obecnie jest stan prawny?

Czytaj w LEX: Zdalne nauczanie i praca zdalna w placówce oświatowej w kontekście RODO  >

 

- W obecnym stanie prawnym nie ma przepisu pozwalającego na zamknięcie szkoły, czy wprowadzenie nauki zdalnej z powodu braku pieniędzy na środki sanitarne – poinformowała Anna Ostrowska, rzecznik prasowy MEN. - Pracujemy w tej chwili nad przepisami, które zagwarantują bezpieczeństwo uczniów po powrocie do szkół. Gdyby pojawiło się ognisko epidemii czy realne zagrożenie dla zdrowia czy życia uczniów oraz nauczycieli, dyrektor szkoły, po zasięgnięciu opinii powiatowego inspektora sanitarnego, będzie mógł szybko zareagować - dodała.

Czytaj w LEX: Finansowanie zadań oświatowych w okresie zawieszenia zajęć z powodu koronawirusa >

Krzysztof Baszczyński, wiceprzewodniczący ZNP, na razie nie odbierał sygnałów, że są takie pomysły. - Ale zakładam, że samorządy, których kasa świeci pustkami, mogą się miotać. Na szczęście istnieje coś takiego jak obowiązek szkolny. A ponieważ nie ma rozporządzenia o nauczaniu zdalnym, pracownicy szkół nie otrzymaliby pełnego wynagrodzenia, bo to regulowało stosowne rozporządzenie. Dzieci nie realizowałyby obowiązku szkolnego, ale jak rozumiem, pan burmistrz byłby zadowolony. Szkoły nie można sobie nie otworzyć z takiego tytułu. Samorząd musi znaleźć środki. Poza tym, co z zasiłkiem dla rodziców? Ten wątek też regulowało rozporządzenie. Nie dziwię się, że rodzice protestowali. Subwencja nie została zmniejszona. Inna sprawa, że nie pokrywa kosztów prowadzenia szkół, podwyżek dla nauczycieli i skutków pandemii. W dodatku samorządy mają mniejsze wpływy do budżetów. Muszą pokryć koszty podwyżek w instytucjach oświatowych nie objętych subwencją jak: poradnie psychologiczno-pedagogiczne, młodzieżowe domy kultury, pałace młodzieży.

Czytaj w LEX: Przedłużanie kadencji dyrektora szkoły w okresie czasowego ograniczenia funkcjonowania szkół - poradnik na przykładach >

 

Lęki samorządów i dyrektorów szkół

Jacek Brygman, wójt gminy Cekcyn, wiceprzewodniczący Związku Gmin Wiejskich i szef Konwentu Wójtów Gmin Wiejskich Województwa Kujawsko-Pomorskiego, obserwuje tendencję odwrotną niż występująca w opisywanym samorządzie. - Samorządowcy, z którymi mam kontakt, z niepokojem patrzą na zdalne nauczanie, wszyscy chcemy normalności – zapewnia Brygman. - Nikt z nas nie dostrzega, że zdalna edukacja jest lepsza. Dzieci muszą kształtować relacje społeczne. W naszej gminie na razie nie mieliśmy żadnego zakażenia COVID-19. Na terenie powiatu tucholskiego - ledwie dwa. Będzie raczej dobrze. Proszę pamiętać, że rodzice na wsiach mają inną sytuację niż w miastach. Tu zawsze znajdzie się babcia czy ciocia, żeby zająć się dzieckiem - dodaje. 

Związek Gmin Wiejskich właśnie rozesłał ankietę odnośnie finansów i pokrycia wydatków bieżących na edukację, bo nie jest dobrze. - Chcemy mieć mocne argumenty w debacie na temat finansowania oświaty, która ma się odbyć 26. sierpnia - Jacek Brygman.

Czytaj w LEX: Pakiet osłonowy dla samorządów w tarczy antykryzysowej 4.0 >

Odpowiedzialność dyrektora

A dyrektorka podstawówki z województwa mazowieckiego najbardziej boi się ogromnej odpowiedzialności, jaka na nią spada. Bo to ona w porozumieniu z powiatowym sanepidem oraz kuratorium ma podejmować decyzję o zamknięciu placówki. - Jeśli to zrobię, rodzice mnie rozniosą. Jeśli nie zamknę, a dzieci się zakażą, też mnie rozniosą – mówi, prosząc o anonimowość.

Nauczycielka spod Łodzi wierzy zaś profesorowi Krzysztofowi Simonowi, kierownikowi Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu oraz ordynatorowi oddziału chorób zakaźnych. Twierdzi on, że dzieci powinny wracać o szkół. - Dziś na przykład jest prawie 500 zakażeń, głównie w zakładach pracy. Na koloniach spokojnie. Epidemiologicznie o dzieci nie martwię się, ale o pracowników szkoły 60 plus. Starsze nauczycielki, panowie z ochrony, panie woźne. Ich jakoś trzeba by chronić, bo są w grupie ryzyka – mówi nauczycielka.

Czytaj w LEX: Badania profilaktyczne nauczycieli i pracowników niepedagogicznych w okresie epidemii koronawirusa >