Lex Czarnek w swojej pierwotnej, zawetowanej przez Prezydenta, wersji znacznie rozszerzał uprawnienia kuratora oświaty – zwiększał jego wpływ na rozstrzyganie konkursów na dyrektora szkoły, przyznawał kuratorowi uprawnienia do zdecydowania o jego zawieszeniu i zwolnieniu. Weto nieco złagodziło podejście ministerstwa, czy też posłów PiS, bo w końcu nowela, którą uchwalił Sejm, jest inicjatywą poselską. Nadal jednak, oprócz najgłośniejszych zmian związanych z obecnością organizacji społecznych w szkołach, wprowadza przepisy, które pchają oświatę w stronę centralizacji – m.in. powielając przepis o zawieszeniu dyrektora przed wszczęciem postępowania dyscyplinarnego oraz spore zmiany dotyczące edukacji domowej.

Czytaj:​ Sejm uchwalił zmiany w prawie oświatowym - organizacja społeczna w szkole tylko za zgodą kuratora>>

Sprawdź w LEX: Kalendarz zadań dyrektora - LISTOPAD 2022 >>>

Trudno powiedzieć, co w tej ustawie jest zmianą główną, a co wrzutką, ale na potrzeby tego komentarza skupię się na najgłośniejszym postulacie – zwiększeniu prawa rodziców do decydowania o tym, na jakie lekcje uczęszczać będą ich dzieci. Zrobię to dlatego, że to w tej kwestii retoryka autorów projektu wywołuje absolutny dysonans poznawczy. Upraszczając, po zmianach procedura przeprowadzania zajęć przez organizację społeczną (za wyjątkiem harcerzy oraz organizacji wykonujących zadania zlecone z zakresu administracji rządowej) będzie następująca: organizacja przedstawia program, rada rodziców się z nim zapoznaje i konsultuje z innymi rodzicami, materiały trafiają do kuratora, po wydaniu przez niego pozytywnej opinii (lub milczeniu oznaczającym zgodę) organizacja może przeprowadzić lekcję. Nieobowiązkową, bo rodzice nadal nie muszą na nią posyłać swoich dzieci.

 

Podkreślmy więc jeszcze raz – po przejściu przez organizację społeczną wszystkich etapów weryfikacji – i tak rodzic decyduje, czy dziecko na zajęcia pójdzie. Zatem, jeżeli ktoś nie chce posyłać dziecka na warsztat o tym, jak manga lub Halloween zagrażają ludzkiej duszy, nie musi tego robić. Podobnie jak rodzic, który uważa, że edukacja seksualna polega na oglądaniu pornografii i lekcjach masturbacji, nie zgadza się, by uczeń w niej uczestniczył i – powiedzmy – korzysta z okazji i zabiera dziecko na pizzę. Dla ochrony praw rodziców, na logikę, wystarczy zatem tylko ostatni element tej wyrafinowanej procedury, całkowita fakultatywność udziału w lekcjach prowadzonych przez organizacje społeczne. Rozwiązanie na tyle banalne, że wpadłyby na nie nawet osoby równie nieobeznane z zasadami techniki prawodawczej, co twórcy obostrzeń covidowych.

Czytaj też: Wspomaganie dyrektora szkoły przez kuratora oświaty >

 

 

No dobrze, ale jak wybrane rozwiązanie legislacyjne tłumaczą sami (prawdopodobnie) inspiratorzy, bo nie autorzy, wszak mówimy o projekcie poselskim. Minister Przemysław Czarnek tłumaczył, że organizacje i stowarzyszenia głoszące: „demoralizującą, gorszącą, genderowską rewolucję” zostaną zmuszone do transparentnego przedstawienia swojej oferty edukacyjnej. Co jednak z tymi, którzy poglądów ministra Czarnka nie podzielają i chcą wychowywać dziecko w duchu genderowskiej rewolucji. Ano tu kończy się prawo rodzica do wychowania dziecka w zgodzie z własnymi przekonaniami, bo wygląda na to, że treść art. 48 Konstytucji ma nieoficjalny dopisek: jeżeli są one zgodne z przekonaniami przedstawicieli partii rządzącej. Nieco powściągliwiej, choć również w sposób dość zaskakujący, ideę wzmocnienia praw rodziców poprzez rozszerzenie uprawnień kuratora tłumaczy wiceminister edukacji Dariusz Piontkowski. Otóż po zmianach: „rodzice zyskują jeszcze jeden element, który pozwoli sprawdzić, czy zajęcia oferowane przez jakąś organizację, są odpowiednie dla ich dzieci i czy są zgodne z prawem”. Czy jest w tym coś złego? – pyta. No nie, pewnie, że nie, chyba że okaże się, że ktoś słowo „odpowiednie” rozumie inaczej niż np. najbardziej znana polska kurator oświaty Barbara Nowak.

A skoro już o niej mowa, to garść danych – o problemie z organizacjami społecznymi, które sprowadzają dzieci na manowce, PiS trąbi od początku swoich rządów. Posłanki Koalicji Obywatelskiej sprawdziły, ile skarg dotyczących tej kwestii wpłynęło do Małopolskiego Kuratorium – w ciągu 5 lat było ich 27. Zatem naruszenia w tym zakresie mają marginalny charakter. Na szczęście, w duchu demokratycznym i pluralistycznym, MEiN nie wyeliminuje ze szkoły wszystkich organizacji pozarządowych, ba, sam inwestuje w bogatą, edukacyjną ofertę NGOs-ów. Dofinansowanie na działalność edukacyjną otrzymały m.in. Instytut Dziedzictwa Myśli Narodowej im. R. Dmowskiego i I.J. Paderewskiego, Rada Szkół Katolickich, archidiecezja lubelska, Fundacja Rozwoju Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II, diecezje gliwicka i siedlecka, Towarzystwo Salezjańskie, Stowarzyszenie Świętej Rodziny, Stowarzyszenie „Rodzina Polska”.

 

Dobór wskazuje, że wśród zajęć dodatkowych faktycznie każdy rodzic znajdzie sobie coś, co uważa za dobre dla swojego dziecka, zwłaszcza rodzic niewierzący i mający lewicowe poglądy. Ale w zasadzie nie ma co się nad tym jakoś specjalnie pochylać. Biorąc pod uwagę podstawy programowe do historii i teraźniejszości oraz fakt, że nie będzie już można nie chodzić ani na religię, ani na etykę, a tej ostatniej będą mogli uczyć katecheci, brak różnorodnej oferty zajęć fakultatywnych będzie jego najmniejszym problemem.