- Dzięki tym zmianom nauczyciele nie będą obciążeni nadmiernymi obowiązkami biurokratycznymi - zachwala zmianę MEiN. Czy na pewno? Ma zostać zniesiona ewaluacja, a wprowadzona - kontrola przebiegu procesów dydaktycznych, wychowawczych. Czyli podobnie, choć inaczej nazwane.

Czytaj: Koniec ewaluacji, więcej kontroli - niebezpieczne "ograniczenie biurokracji">>

Chodzi o podpisane niedawno i opublikowane już w Dzienniku Ustaw Rozporządzenie Ministra Edukacji i Nauki z 1 września 2021 r., zmieniające rozporządzenie w sprawie nadzoru pedagogicznego

Ładne hasło, gorzej z praktyką

Krzysztof Baszczyński, wiceprezes Związku Nauczycielstwa Polskiego nie ma wątpliwości, że kontrola rzeczywiście stanie się słowem roku w oświacie, a zmiany prawne są jedynie czarnkowym pomysłem na biurokrację, a nie na zmniejszenie jej.

- Zadania, które nie należały do nadzoru pedagogicznego, jak ocena procesu kształcenia, wychowania, teraz staną się kompetencją tego nadzoru. Do tej pory jego rola ograniczała się do sprawdzenia, np. czy dany nauczyciel został zatrudniony zgodnie z kompetencjami. Tę nowelizację należy połączyć ze zmianami prawnymi odnośnie wzmocnienia roli kuratora i wszystko staje się jasne. Mówiąc krótko, ewaluacja została zamieniona na wzmocnioną kontrolę. Łatwo sobie wyobrazić, że przedstawiciel nadzoru pedagogicznego, żeby sprawdzić kształcenie czy wychowanie raczej nie będzie rozmawiał na ten temat z dyrektorem, tylko zażąda kwitów na wszystko - punktuje Baszczyński.

Minister Przemysław Czarnek już ogłasza jednak swój sukces w mediach, bo przecież ulżył biurokratycznej pracy nauczycieli. Zniesienie ewaluacji wewnętrznej, jako hasło, brzmi ładnie. Tyle, że jednocześnie zostanie wzmocniona kontrola sprawowana przez kuratora nad placówką i przez dyrektora - nad podległymi mu pracownikami. 

- Minister Czarnek czyni kolejny krok w kierunku uczynienia z systemu edukacji narzędzia kształtowania młodego pokolenia w duchu określonym przez partię rządzącą. Podąża w ten sposób szlakiem wytyczonym wcześniej na Węgrzech. Kolejnym krokiem według tego wzorca będzie zatrudnianie dyrektorów szkół i nauczycieli przez kuratoria lub inną instytucję państwową, specjalnie powołaną do tego celu - pisze na swoim blogu „Wokół szkoły” Jarosław Pytlak, działacz edukacyjny, dyrektor Zespołu Szkół STO na warszawskim Bemowie. Jego zdaniem nauczyciel w konsekwencji może stać się, w zamian za wyższą pensję, urzędnikiem państwowym pozbawionym kompletnie samodzielności.

 

 

- Właśnie ufundowanie całego systemu edukacji na kompletnym braku zaufania do ludzi i obawie przed kontrolą, powoduje rozkwit biurokracji w placówkach oświatowych. Także z tego powodu twierdzenie, że nauczyciele będą mogli teraz poświęcić więcej czasu uczniom proponuję włożyć między bajki - zauważa Pytlak. Jego zdaniem, zniesienie ewaluacji zewnętrznej, czyli oceny placówek według jednolitego w całym kraju szablonu, to ostateczne pogrzebanie biurokratycznego misterium, rozwiniętego za pieniądze unijne jeszcze za poprzedniej władzy. Po wyschnięciu źródełka funduszy, rzecz praktycznie znikła z oświatowego krajobrazu, więc trudno mówić o ulżeniu biurokratycznej mitrędze nauczycieli.

- Zniesienie zaś obowiązku ewaluacji wewnętrznej, czyli badania w każdym roku szkolnym przez zespół pedagogiczny samodzielnie wybranych obszarów funkcjonowania swojej placówki, faktycznie ograniczy nieco nakład pracy, może nie całej rady, ale osób biorących udział w tej czynności. Podobnie jak likwidacja monitoringu, który w wydaniu dyrektora mógł dotyczyć różnych aspektów pracy, choć najczęściej realizacji podstawy programowej. Z tym ostatnim nauczyciele większości szkół radzili sobie ostatnio coraz mniejszym nakładem czasu, korzystając z możliwości oferowanych przez dziennik elektroniczny. Zresztą nadal będą odnotowywać tematy i pozostaną odpowiedzialni za realizację podstawy, i nadal – w przypadku kontroli – będą musieli udowodnić, że tę podstawę realizują - punktuje Pytlak.

Obfita dokumentacja - na wszelki wypadek

Oświatowcy wiedzą, jak dużym obciążeniem jest produkcja papierów w związku z pracą z dziećmi o specjalnych potrzebach edukacyjnych (WOPFU i IPET). Jarosław Pytlak dorzuca do tego worka papierów „dokumentację, mającą na celu zabezpieczenie się przed… rozmaitymi zarzutami. To często jest inicjatywa dyrekcji lub nawet samego nauczyciela, ale wypływająca ze zbiorowej mądrości, że w oświacie liczy się tylko to, co jest na papierze i w ten sposób daje się udokumentować. I to są prawdziwe źródła szkolnej biurokracji, na przykład stosów oświadczeń, jakie podpisują rodzice podczas pierwszego zebrania. Każda kontrola, jakiej można się spodziewać, opiera się bowiem przede wszystkim na analizie dokumentacji”.

Włodzimierz Zielicz, nauczyciel fizyki z Warszawy kpi z pomysłów ewaluacyjnych poprzedniej ekipy: „wypranych z realnej treści biurokratycznych procedur TQM z zakazem brania pod uwagę efektów pracy placówki i formalnej papierorodnej „ewaluacji” szkół przez dyletantów”. Zielicz przypomina przypadek Liceum im. Księcia Poniatowskiego, do którego dostają się tylko najlepsi. Poniatówka, która w 2018 roku obchodziła stulecie istnienia, jest na pierwszych miejscach rankingu najlepszych liceów w Warszawie i w Polsce, po ewaluacji przeprowadzonej przez Mazowieckie Kuratorium Oświaty - otrzymała najgorsze w Polsce oceny w dwóch obszarach działalności: kształcenia i wychowania. Dyrektor, nauczyciele i rodzice zarzucili niekompetencję ewaluatorce, która wcześniej została zwolniona dyscyplinarnie z funkcji dyrektora szkoły podstawowej w Jeleniej Górze. Opowiadali o stronniczym przeprowadzeniu ankiet i manipulowaniu odpowiedziami. Najprawdopodobniej za takimi działaniami kryła się zemsta jednego z rodziców, którego dziecko nie dostało promocji do następnej klasy. - Takie systemy ewaluacji naprawdę nie zasługują na obronę. Tyle że minister Czarnek próbuje leczyć biurokratyczną kuratoryjną dżumę - biurokratyczną kuratoryjną cholerą, albo na odwrót - mówi z goryczą Zielicz.

 

Co muszą produkować nauczyciele?

Przykładowo - analizy wyników testów klas, które odchodzą. Szczególnie w małych szkołach, przy 14-16 uczniach w klasie. „Co to za statystyka? Poza tym, wyniki zależą jednak głównie od doboru osobowego z klasie. Raz są lepsze raz gorsze klasy, i nawet ciężka praca i wielkie zaangażowanie nauczyciela lub jego brak, nie wpłyną znacząco na wyniki - wymienia pod wpisem dyrektora Pytlaka nauczycielka Zofia. Potem są plany naprawcze - jeden z wielu mitów nauczycielskich. Bo one są absurdem - jeśli w którymś roku uczniowie przystępujący do egzaminu osiągną wyraźnie niższy wynik od przeciętnego, np. w kategorii: umieszczenie wydarzeń historycznych w przestrzeni. Choć i wówczas warto zastanowić się, co było przyczyną. Ale jeśli to powtórzy się np. trzeci raz?

Z kolei Dorota wskazuje IPET - nauczycielski koszmar z ostatnich kilku lat - wypełnianie go przez wychowawcę - przedmiotowca przy udziale wszystkich nauczycieli uczących ucznia. Maryla natomiast sięga do awansów zawodowych nauczycieli. „Widzę, że dyrektorzy sami narzucają papierologię:

  • po co dyrektorowi raporty z zorganizowanych imprez/wycieczek/akcji szkolnych?
  • do czego potrzebne wykazy szkoleń, w jakich uczestniczyli nauczyciele za swoje własne pieniądze?
  • do czego dyrektorowi wykaz szkoleń, w jakich nauczyciel dopiero będzie uczestniczył?

 

Barbara zgadza się z tym, że większość dokumentów w szkole to są wymagania poszczególnych dyrektorów. - Póki najważniejszy dla kontrolujących będzie papier, a nie człowiek, lasy będą wycinane. Co z tego, że uczeń będzie otoczony najlepszą opieką, a szkolne procesy będą przebiegały w sposób prawidłowy? Jeśli nie ma kolejnego papierka to tak jakby nie było działania. Piszę to przeciwko tym, którzy nadzorują dyrektorów - stwierdza.

Radek podkreśla rangę dzienników elektronicznych. - Od kiedy istnieją absolutnie nic nie powinno być składane podwójnie, poprzez przenoszenie tego na papier. Wszystko jest już zapisane w dzienniku. W razie kontroli, dać panu inspektorowi z kuratorium login i hasło tymczasowe i niech sobie przegląda, co tylko chce. Niech sobie sam liczy godziny, czy tyle się odbyło, co w planie i rozkładzie, niech szuka frekwencji, w końcu za coś mu płacą. Sprawozdania z każdych możliwych dodatkowych zajęć i pełnionych funkcji, zespołów przedmiotowych itp. Wszelakie dokumenty dotyczące pomocy psychologiczno-pedagogicznej, sprawozdania z wycieczek, wypisywanie szkoleń i tzw. samochwałka na koniec roku (wypisywanie swoich osiągnięć) - pisze. 

Dlaczego nikt nie ufa nauczycielowi?

Violetta przypomina, że wywiadówka z rodzicami zamiast rozmowy, staje się wręczaniem stosu dokumentów: wnioski o religię, etykę, zgody na wychowanie do życia w rodzinie (wdż), zgody na udostępnianie wizerunku, listy o szczepieniach plus deklaracja wpłat na Radę Rodziców, zgody na wyjścia, wejścia itp. Madzik dorzuca plany pracy wychowawcy, roczne plany , programy zajęć indywidualnych. Bo nikt nie ufa nauczycielowi.

Dorota ma wrażenie, że próbuje się do szkoły wnieść statystyki, które funkcjonują w zakładzie produkcyjnym. - Jestem z zawodu inżynierem, wierzę w liczby, ale szkoła to ludzie, ciągle inni. Tu nie da się zaplanować, jak np. w produkcji, ile wykonamy np. samochodów. Dodam jeszcze rozbudowany plan pracy zespołu przedmiotowego i dokumentację związaną z ppp. Pisanie dostosowań z każdego przedmiotu dla uczniów z opiniami. Jak uczysz w iluś klasach i w każdej klasie jest po kilkoro lub kilkanaścioro takich, z papierów wyjść nie możesz. Próbuje się robić ze szkoły korporację - stwierdza.

 

Monika przypomina o dokumentacji związanej z kołami, zajęciami wyrównawczymi, analizami testów kompetencji, diagnozami klas pierwszych. Ilona nie cierpi pisaniny przy awansie zawodowym, tych planów rozwoju, cząstkowych sprawozdań. - Zastanawiam się, czy jest jeszcze jakiś zawód gdzie, żeby dostać awans i podwyżkę , tworzy się taką papierologię. Natomiast Hanna przypomina analizy wyników matur z zakresu rozszerzonego i porównywanie jej z potencjałami z gimnazjum. - Bzdura do kwadratu. Co porównujemy cztery przedmioty z jednym? Kto to wymyślił? - pyta.

A Edyta dorzuca papiery związane z wypoczynkiem dzieci i młodzieży w czasie wakacji i ferii. UW je szkole należało zebrać informację: gdzie (kraj czy zagranica), ile razy (raz, dwa czy więcej) oraz czy wyjazd był zorganizowany czy nie o wypoczynku dzieci z każdej z klas, odpowiednio to podliczyć i podać pani V-ce dyrektor. Alina wskazuje procedury do egzaminów. Kiedyś na stronę - teraz 120 stron.