Pedagodzy padli ofiarą wywalczonych przez siebie w tym roku specjalnych dodatków do pensji. Gminy, które mają niższe dochody z PIT, będą ich zwalniać. Jak sprawdziła „Gazeta Prawna”, niektóre samorządy zaleciły, a inne wręcz nakazały dyrektorom szkół zwalnianie nauczycieli. Nie chcą też, aby w miejsce tych, którzy odejdą, np. na emeryturę, zatrudniano nowych. Sprawa jest pilna. Samorządom brakuje bowiem pieniędzy na pensje dla nauczycieli, a na wypowiedzenie im umów szkoły mają czas zaledwie do końca maja.
Brak pieniędzy to głównie efekt niższych wpływów z podatków. Utrzymują się one na ubiegłorocznym poziomie, tymczasem wydatki gmin rosną. Ponadto rząd zmusił je bez zagwarantowania im dodatkowych pieniędzy, aby od tego roku wyrównywały pensje tym nauczycielom, którzy nie zarobili w ubiegłym roku ustalonych w Karcie nauczyciela średnich płac. I gminy muszą wypłacać im tzw. dodatek uzupełniający. W efekcie nawet w niewielkich gminach na wypłatę tych dodatków wydano w tym roku kilkaset tysięcy złotych. Szukając oszczędności, gminy – jak każde przedsiębiorstwo w kryzysie – redukują zatrudnienie w podległych im szkołach. Zleciły m.in. dyrektorom szkół, aby przez cały rok szkolny przyglądali się pracy nauczycieli.
Gminy zwalniające nauczycieli powierzają ich obowiązki innym – przydzielając im dodatkowe godziny zajęć. Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego, uważa, że przyznawanie dużej liczby godzin ponadwymiarowych nauczycielom jest krótkowzroczną polityką. Jego zdaniem doprowadzi to do powstania luki pokoleniowej, bo nie będą zatrudniani nowi nauczyciele. Dodatkowo, jak podkreśla ZNP, nauczyciele będą przemęczeni, a to odbije się na jakości kształcenia w szkołach.
 
Gazeta Prawna, 18 maja 2010 r., Artur Radwan