Wyprawka dla ucznia może kosztować grubo ponad tysiąc złotych. Ci, których na to nie stać, szukają pomocy w organizacjach pozarządowych lub biorą kredyty w bankach
Milena Leśniewska, pracownica antykwariatu przy ul. Piotrkowskiej w Łodzi, szacuje, że zestaw nowych podręczników dla uczniów z klas I-III kosztuje ok. 160 zł, a za komplet książek dla gimnazjalisty trzeba zapłacić około 300 zł. Rodzice licealistów muszą wydać - w zależności od tego, czy kupują książki używane, czy nowe - od 170 do 300 zł. A przecież trzeba jeszcze kupić plecak, buty, strój sportowy, wpłacić na komitet rodzicielski i ubezpieczenie.
W szkołach słyszymy, że skompletowanie wyprawki może być dla rodziców poważnym problemem. W Łodzi uczniowie z rodzin, w których dochód na osobę jest niższy niż 351 zł, mogą dostać stypendium szkolne. To w zależności od sytuacji rodziny od około 250 do ponad 800 zł. Płatne na koniec semestru na podstawie faktur, którymi rodzice dokumentują zakup artykułów szkolnych. - W naszej szkole skorzystało z tej pomocy w ubiegłym roku 18 dzieci - mówi Marek Zarzycki, dyrektor łódzkiej podstawówki nr 162. - Potrzebującym pomagają też rada rodziców, Towarzystwo Przyjaciół Dzieci czy nawet prywatni sponsorzy - dodaje.
Pieniędzy na wyprawki rodzice szukają też w bankach. Bankowcy mówią, że przed rozpoczęciem roku szkolnego po kredyty przychodzi już więcej osób niż przed świętami. Część banków przygotowała z tej okazji specjalną ofertę „wyprawkową”.
Pomoc dla tych, których nie stać na wyprawki organizuje również Caritas.
Rodzice dzieci z terenów, które w maju dotknęła powódź, mogą się starać o tysiąc złotych zasiłku "na cele edukacyjne". Pomoc przyznają wójtowie, burmistrzowie bądź prezydenci miast.

Źródło: Gazeta Wyborcza, 18.08.2010 r.